poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 9

Na weselu wybawiłam się za wszystkie czasy. Tańczyłam ze wszystkimi, ale nie upiłam się. Nie to co niektórzy. Takie One Direction to o 5 rano siłą ich wyciągali. Zayn zaczął tańczyć dziwny taniec na stole, Niall wyznawał miłość kotletowi schabowemu, Louis powiedział marchewce, że ją w nocy zgwałci, a Harry jak to Harry chciał latać nago. Jako jedyny pijany nie był Liam, ale też się musiał użerać bo Wal i Dan też się upiły, a ja się zmyłam i mu nie pomogłam. Hahaha ale ja zła jestem. 

Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 13.00 no w końcu normalna godzina na po budkę. Dzisiaj o 16.00   wracam z tatą do Londynu. No i to ma się rozumieć ;). Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Tam szybko się umyłam i wysuszyłam włosy. Ubrałam dzisiaj to:
Włosy spięłam w kucyka i zadowolona zeszłam na śniadanko. Tam już pijaki siedziały z głową w dłoniach.
J - Cześć - krzyknęłam na cały głos, a tamci wydali jęk bólu.
H - Może trochę ciszej.
J - Szkoda dnia, było tyle nie pić.
Z-   Haha, bardzo śmieszne.
Ja zaśmiałam się wzięłam sobie jakiś jogurt i go zjadłam. Zadowolona poszłam na górę spakować walizkę.
Szybko spakowałam torbę i zaczęłam słuchać muzyki. Równiutko o 16 pożegnałam moją nieogarniętą rodzinkę i ruszyliśmy w drogę powrotną do Londynu. Harry i małpy miały wrócić dopiero jutro.
Wsiedliśmy z tatą do wozu i już po 2 godzinach byłam w swoim łóżku (hotelowym ale kit z tym ). Rozkoszowałam się jego miękkością kiedy usłyszałam znany mi dzwonek telefonu odebrałam.
J - Halo.
L - Jewel - powiedziała załamanym głosem. Siadłam na łóżku i zmartwiona powiedziałam.
J - Kotek co jest.
L - Babcia. Ona jest w szpitalu jej stan jest ciężki.
Gdy to powiedziała w słuchawce było słychać szloch, a z moim oczu poleciały łzy.
J - Zaraz przylecę.
Nic nie odpowiedziała tylko się rozłączyła. Szybko zamówiłam bilet przez internet na najbliższy lot który ma się odbyć za godzinę. Do torby schowałam laptopa, portfel, telefon, słuchawki i jakieś ciuchy i szybko zbiegłam na dół. W recepcji zostawiłam tacie wiadomość gdzie lecę i pojechałam na lotnisko. Tam szybko załatwiłam odprawę i po chwili już siedziałam w samolocie. Po jakiś 4 godzinach lotu już stałam na lotnisku w Warszawie. Szybko zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Tam jak tylko weszłam na korytarz Lucky z płaczem rzuciła się mi w ramiona.

2 komentarze:

  1. o nie :( teraz będę smutać :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne to opowiadanie pisz dalej . Jestem ciekaaawa ;(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy