wtorek, 17 grudnia 2013

Akt 1 Scena 5

Pakując ciuchy do torby, próbowałam pozbyć się bolesnych wspomnień, jednak na próżno, z każdym zamknięciem oczu jaka mina, twarz czy scena wyrwana prosto z horroru życia przewijała mi się jak w kalejdoskopie. Rzucając w końcu torbę na ziemię, sama się skuliłam i gryząc pięści, aby nie wyrwał się z moich ust szloch zamknęłam oczy pozwalając na to, aby fala wspomnień zalała mnie doszczętnie.

- Maksiu ale to za wysokie drzewko - 4 latka z zachwytem patrzyła jak jej starszy brat bez problemów wspina się po drzewie - A jak spadniesz?
- Bez problemu Sammy - Krzyknął chłopczyk podciągając się wyżej - Nie jest jeszcze aż tak źle.
- Ale na pewno? - zapytała dla upewnienia.
- Na pewno - uśmiechnięty chłopczyk spojrzał na młodszą siostrzyczkę siadając na gałęzi - No chodź to wcale nie jest takie straszne na jakie wygląda.
- Ufam ci - powiedziała tylko i unosząc dumnie podbródek do góry, zaczęła wspinać się na drzewo tak samo jak jej brat.
- I co takie straszne było? - zapytał mały brunecik o intensywnie niebieskich oczkach siostrzyczki.
- Nie - wydyszała krótko i siadła przy bracie - Ale i tak sądzę, że to drzewo jest wysokie.
- Może i jest, ale we dwoje możemy wszystko - przytulając siostrę, chłopczyk zaczął jej opowiadać historię drzewnej wróżki.


- Wracaj tu w tej chwili - słysząc rozkazujący ton pielęgniarza przyspieszyła bieg - I tak nam nie uciekniesz - wrzasnął mężczyzna za uciekinierką i stanął zdyszany.
- Jeszcze zobaczymy - mruknęła zła i przyspieszyła bieg. Kiedy tylko znalazła się w lesie, stanęła i ciężko dysząc zaczęła rozglądać się dookoła. Widząc niedaleko siebie wysoki i rozłożysty dąb ruszyła w jego stronę. Rozglądając się dookoła czy nikt jej nie widzi zaczęła wspinać się na górę. Kiedy była już bezpiecznie ukryta pośród zielonych liści, oparła czoło o chropowatą korę i zaczęła dla uspokojenia głęboko oddychać.
- Nawet w pojedynkę udaje się wszystko - szepnęła i unosząc głowę zaczęła przyglądać się gwiazdom, które dzisiaj wyjątkowo świeciły jasno.

- Wybacz mi Summer - słysząc jego głos uniosła ciężką od płaczu głowę do góry - Wybacz mi - nie zważając na nic podszedł bliżej do dziewczyny i ignorując jej protesty mocno do siebie przytulił.
- Max..... 
- Ściiiii - szepnął tylko i pozwalając łzom swobodnie płynąć, siedział wraz z siostrą na podłodze. Niestety tą magiczną dla obojga chwilę przerwał dźwięk dzwonka telefonicznego, który rozniósł się echem po całym pokoju.
- To twoje - warknęła nastolatka i wyrywając się z braterskich ramiona, wzięła torbę i patrząc na brata z tęsknotą pomieszaną z bólem wyszła z domu. Nie bacząc na nic od razu skierowała się ku domowi swojej przyjaciółki Louise. 
- Słońce - szepnęła tylko blondynka po czym przytulił mocno do siebie zapłakaną dziewczynę - Zaparzyłam już herbatę - szepnęła do ucha brunetce i wprowadziła ją w głąb domu.

Obserwatorzy