Weszłam do domu a tam co rozłożona na podłodze Lucky ogląda sobie beze mnie mój ukochany film "Niezniszczalni"
J - Prince szykuj się na śmierć - wrzasnęłam i z zabójczą miną spojrzałam na tego gagatka.
L - Co ja ci zrobiłam Jadwiniu - pisnęła.
J - Oglądasz przystojnego Jasona Stathama beze mnie bezczelna istoto. - tamta szybko podniosła się z podłogi i uciekła do siebie na górę barykadując drzwi wszystkim co popadnie.
J - Debil - wrzasnęłam jeszcze i ze śmiechem hieny zaczęłam oglądać film zajadając się żelusiami. Po 2 częściach filmu i zjedzeniu około 4 kg żelek stwierdziłam, że czas iść spać. Szybko pobiegłam więc do pokoju gdzie wzięłam kąpiel i ubrałam moją sweet piżamkę składającą się z króciutkich spodenek i dużej męskiej koszulki. Zadowolona weszłam pod ciepłą kołderkę. Rano obudziło mnie zimno i mokrość. Otwieram oczy i tam co.... niebo. Co niebo gdzie ja jestem. Podniosłam się szybko do pionu i patrze i oczom nie wierzę kręcone lody zjem je jak zwierzę. Nie no żarcik ( za dużo Letniego Chamskiego Podrywu - Tylko hit na lato :)). Pacze i widzę podwórko. Nasze podwórko. Ta zła istota wykorzystała mój mocny sen i wyniosła mnie na dwór zło jedno. Tylko jest problem po padał deszcz i teraz nie tylko jest mi zajebiście zimno, ale jestem też cała mokra. Ledwo się podnosząc poczłapałam do pokoju i wzięłam szybką gorącą kąpiel, która przerywana była moim kichaniem. Po czym ubrałam grubą wełnianą piżamę i położyłam się do łóżka gdzie trzęsłam się jak osika. W międzyczasie zaczęło mnie boleć gardło, było mi na zmianę zimno i gorąco, a z mojego nosa wypływały potoki magmy. No kuźwa zamorduje tego nicponia. Ledwo patrząc na oczy wzięłam telefon i spojrzałam na godzinę. 06.44. Zmęczona poszłam spać. Po jakże męczącym odpoczynku obudziły mnie jakieś hałasy. Ledwo otworzyłam oczy i spojrzałam na te ciumoki zwane One Direction, które skakały mi po łóżku.
H - Wstawaj skarbioch idziemy na plażę.
Lou- Mała chodź nie daj się prosić.
Zayn podszedł do mnie i chciał zabrać mi kołdrę, ale jako, że byłam nią owinięta to spadłam razem z nią. Trzęsąc się z zimna podeszłam do Zayna i wbijając mu palec w klatkę piersiową zaczęłam ledwo co mówić zachrypniętym głosem.
J - Nigdy więcej nie ruszaj mojej kołdry - gdy to powiedziałam znowu położyłam się do łóżka i szczelnie owinęłam kołdrą.
N - Ej chłopaki spójrzcie na jej oczy.
Tamte potwory podeszły do mnie i zaczęli mnie obserwować.
Li - Błyszczą, Jewel ty masz gorączkę.
J - No co ty nie powiesz - powiedziałam z sarkazmem i zaczęłam przeraźliwie kaszleć.
Z - Gdzie się tak dorobiłaś.
J - Obudziłam się w ogródku podczas deszczu.
Lou - Niech zgadnę Lucy.
L - Co Lucy - powiedziała ubrana i w ogóle odpicowana dziewczyna wchodząc do pokoju.
N - No wyniosłaś ją na dwór.
L - Ludu nie mogłam to być ja gdyż w nocy dostałam wezwanie do hmm pewnego miejsca i o 00.01 pojechałam tam i dopiero wracam.
H - To jak się ona tam znalazła.
L - Lunatykowała małpa jedna znów na noc żelek się najadła ostatnim razem zjadła mi wszystkie marchewki i popsuła Sisi dziadyga jedna.
J - Przeprosiłam - wyskrzeczałam i zaniosłam się kaszlem.
L - A wy ciumoki nie paczać się tylko po lekarza dzwonić. - Liam szybko złapał na telefon i zadzwonił po kogoś a w tym czasie Lucky wzięła termometr i zaczęła mierzyć mi temperaturę.
niedziela, 30 grudnia 2012
środa, 26 grudnia 2012
Rozdział 15
Obudziło mnie smyranie czyiś loczków w mój policzek. Otwieram oczy, a tam co wyszczerzony Harry. Pisnęłam głośno i spadłam z łóżka na co tamten zaczął się śmiać.
J - Albo się zamkniesz, albo zabiorę sobie wszystkie twoje figurki kotków.
Tamten szybko się uciszył i z powagą spojrzał na mnie..
H - Dobra, ale rusz dupsko bo za godzinę musimy być już w programie. - Z prędkością światła zerwałam się z podłogi i pobiegłam do łazienki. Tam szybko przemyłam się, po balsamowałam czekoladowym balsamem i ubrałam tak . Włosy spięłam w koka i gotowa zbiegłam na dół. Tam już przy drzwiach czekał na mnie Harry.
H - Dłużej się nie dało.
J - Wyprostować ci loczki.
H - Dobra ogarnij hormony i chodź - wyciągnął mnie z domu i wepchnął do siebie do samochodu.
J - Gdzie reszta - zapytałam zdziwiona.
H - Już na miejscu.
Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Harry pociągnął mnie do garderoby, gdzie prócz chłopców siedziały Danielle i ta wywłoka Eleanor.
J - Hej no i czołem pytacie skąd się wziąłem - wydarłam się i wybuchnęłam śmiechem.
E - Chyba z kapusty idiotko.
J - Kapusta może być lepiej z niej niż tak jak ty z buraka - wyszczerzyłam się i podeszłam do chłopaków przytulić się na powitanie tak samo zrobiłam z Dan. Dziewczyna od niechcenia oddała uścisk. Oj chyba coś się szykuje. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Harrego do którego przybiegło mnóstwo ludzi, którzy zajęli się jego loczkami i makijażem.
J - Hazziątko tylko miej umiar z tym make-upem bo będziesz wyglądał jak Gemma na Hallowen. Tamten zaśmiał się, a chłopcy spojrzeli na nas z głupimi minami. Daniele zaś z Eleanor obrabiała mi dupę. A hak jej w smak. Jak z niej taka przyjaciółka to ja już wolę smerfy. Po chwili do garderoby wpadł jakiś śmieszny człowieczek, który oznajmił, że wchodzą za 2 minuty. Szybko zebraliśmy nasze szanowne cztery literki i poszliśmy za kulisy. Tam przytuliłam mocno Harrego i gdy prezenter ich zapowiedział wepchnęłam na scenę.
Program:
P - Witam Państwa dzisiaj naszymi gośćmi są sławni na cały świat przystojniacy z One Direction.
Z - Czy tacy przystojni to bym tego nie powiedział - wszyscy zaśmiali się z tego.
Prezenter zadawał im jakieś tam pytania, a oni na nie z chęcią opowiadali. Po chwili na ekranie pojawiło się moje zdjęcie z Harrym.
P - Harry ostatnio widzieliśmy cię z piękną brunetką, źródła donoszą nam że nazywa się ona Jewel Scarlet i że zawodowo tańczy. Mamy do ciebie pytanie co cię z nią łączy.
H - Hmm kocham ją i to bardzo mocno, ale jest jedno ale Jewel Scarlet to jej nazwa artystyczna, na prawdę nazywa się Jewel Styles i jest moją siostrą bliźniaczką - wyszczerzył się do kamer. Wszystkie fanki obecne w programie jak i prowadzący otworzyli swoje usta w szoku, nawet taka Eleanor.
P - Wow tego się nie spodziewaliśmy, ale chcielibyśmy poznać tą piękną osóbkę.
Li - Jest to możliwe.
P - Jak to?
Lou - Ponieważ jest ona za kulisami .
P - Jewel zapraszamy cię to siebie
Po chwili podszedł do mnie ochroniarz i wepchnął mnie na antenę. Z uśmiechem podeszłam do prowadzącego i uścisnęłam mu dłoń. Do końca wywiadu byłam zmuszona siedzieć tam z tymi przygłupami. Już wyobrażam sobie reakcje Lucky. Pewnie tarza się teraz po podłodze ze śmiechu z miską żelek. Ej ja też tak chcę. Po zakończonym wywiadzie pojechaliśmy do domu. Weszłam do domu a tam co.....
Zostałam mianowana do Libster Award przez Laurę Clark z tego bloga klik .
O to odpowiedzi na twoje pytania:
1. 1.Jak się nazywasz?
Ad 1. Marta chyba bo tam mi dali na chrzcie, ale przyjaciółki mówią na mnie Jewel lub Hatchi.
2.Ile masz lat?
J - Albo się zamkniesz, albo zabiorę sobie wszystkie twoje figurki kotków.
Tamten szybko się uciszył i z powagą spojrzał na mnie..
H - Dobra, ale rusz dupsko bo za godzinę musimy być już w programie. - Z prędkością światła zerwałam się z podłogi i pobiegłam do łazienki. Tam szybko przemyłam się, po balsamowałam czekoladowym balsamem i ubrałam tak . Włosy spięłam w koka i gotowa zbiegłam na dół. Tam już przy drzwiach czekał na mnie Harry.
H - Dłużej się nie dało.
J - Wyprostować ci loczki.
H - Dobra ogarnij hormony i chodź - wyciągnął mnie z domu i wepchnął do siebie do samochodu.
J - Gdzie reszta - zapytałam zdziwiona.
H - Już na miejscu.
Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Harry pociągnął mnie do garderoby, gdzie prócz chłopców siedziały Danielle i ta wywłoka Eleanor.
J - Hej no i czołem pytacie skąd się wziąłem - wydarłam się i wybuchnęłam śmiechem.
E - Chyba z kapusty idiotko.
J - Kapusta może być lepiej z niej niż tak jak ty z buraka - wyszczerzyłam się i podeszłam do chłopaków przytulić się na powitanie tak samo zrobiłam z Dan. Dziewczyna od niechcenia oddała uścisk. Oj chyba coś się szykuje. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Harrego do którego przybiegło mnóstwo ludzi, którzy zajęli się jego loczkami i makijażem.
J - Hazziątko tylko miej umiar z tym make-upem bo będziesz wyglądał jak Gemma na Hallowen. Tamten zaśmiał się, a chłopcy spojrzeli na nas z głupimi minami. Daniele zaś z Eleanor obrabiała mi dupę. A hak jej w smak. Jak z niej taka przyjaciółka to ja już wolę smerfy. Po chwili do garderoby wpadł jakiś śmieszny człowieczek, który oznajmił, że wchodzą za 2 minuty. Szybko zebraliśmy nasze szanowne cztery literki i poszliśmy za kulisy. Tam przytuliłam mocno Harrego i gdy prezenter ich zapowiedział wepchnęłam na scenę.
Program:
P - Witam Państwa dzisiaj naszymi gośćmi są sławni na cały świat przystojniacy z One Direction.
Z - Czy tacy przystojni to bym tego nie powiedział - wszyscy zaśmiali się z tego.
Prezenter zadawał im jakieś tam pytania, a oni na nie z chęcią opowiadali. Po chwili na ekranie pojawiło się moje zdjęcie z Harrym.
P - Harry ostatnio widzieliśmy cię z piękną brunetką, źródła donoszą nam że nazywa się ona Jewel Scarlet i że zawodowo tańczy. Mamy do ciebie pytanie co cię z nią łączy.
H - Hmm kocham ją i to bardzo mocno, ale jest jedno ale Jewel Scarlet to jej nazwa artystyczna, na prawdę nazywa się Jewel Styles i jest moją siostrą bliźniaczką - wyszczerzył się do kamer. Wszystkie fanki obecne w programie jak i prowadzący otworzyli swoje usta w szoku, nawet taka Eleanor.
P - Wow tego się nie spodziewaliśmy, ale chcielibyśmy poznać tą piękną osóbkę.
Li - Jest to możliwe.
P - Jak to?
Lou - Ponieważ jest ona za kulisami .
P - Jewel zapraszamy cię to siebie
Po chwili podszedł do mnie ochroniarz i wepchnął mnie na antenę. Z uśmiechem podeszłam do prowadzącego i uścisnęłam mu dłoń. Do końca wywiadu byłam zmuszona siedzieć tam z tymi przygłupami. Już wyobrażam sobie reakcje Lucky. Pewnie tarza się teraz po podłodze ze śmiechu z miską żelek. Ej ja też tak chcę. Po zakończonym wywiadzie pojechaliśmy do domu. Weszłam do domu a tam co.....
Zostałam mianowana do Libster Award przez Laurę Clark z tego bloga klik .
O to odpowiedzi na twoje pytania:
1. 1.Jak się nazywasz?
Ad 1. Marta chyba bo tam mi dali na chrzcie, ale przyjaciółki mówią na mnie Jewel lub Hatchi.
2.Ile masz lat?
Ad 2. W papierach i na karku 15, ale czuję się na 5 ;)
3.Jak zaczęła się twoja przygoda z One Direction?
Ad 3. Brat ściągnął 2 lata temu UK 40 gdzie było WMYB i ta piosenka męczyła mnie aż w końcu wkurzyłam się i poszłam zobaczyć co to za zespół no i spodobało mi się, ale muszę się przyznać, że na początku bardziej lubiłam The Wanted ;)
4.Twój ulubieniec z 1D?
Ad 4. Zdecydowanie Zayn ;)
5.Co myślisz o Haylor?
Ad 5. Ustawka i tyle Taylor szuka kolejnej zabawki, może i lubię niektóre jej piosenki, ale za tą sztywną laleczką nie przepadam.
6.Z kąt pochodzisz?
Ad 6. Z Polski ;)
7.Twoje hobby?
Ad 7. Śmianie się, śpiewanie, tańczenie, czytanie książek, oglądanie filmów i jeszcze raz śmianie się ;)
8.Jak byś chciała żeby wyglądał twój pokój?
Ad 8. Tak jak wygląda teraz ;)
9.Ulubiona piosenka(max 3)
One Direction - I would i Over Again i Green Day - American Idiot ;)
10.Za co kochasz One Direction?
Ad 10. Za to że nikogo nie udają i są po prostu sobą ;)
11.Jesteś...(dokończ zdanie)
Ad 11. Jetem dziewczynką ;) która uważa że śmiech liczy się najbardziej na świecie ;)
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Rozdział 14
Uwaga uwaga! Możecie zadawać i mi pytania na które z chęcią odpowiem http://ask.fm/marta9918 a także Wszystkiego Najlepszego Lou z okazji 21 urodzin i wam chcę życzyć Wesołych Świąt:
1D całe wciąż panikuje.
I na święta się szykuje.
Hazza ciągle lata nagi.
Zayn włosy na żel postawi.
Liam zrobi pyszne dania.
Nialler wciągnie wszystkie na raz.
Louis wejdzie do komina.
Aż przestraszy się rodzina!
Będzie cały pobrudzony,
KEVIN będzie przestraszony.
Kotek Hazzy gdzieś ucieka,
Żółw Liam'a już tam czeka.
Życzę Ci świąt kierunkowych,
aby weszły Ci do głowy.
Za drzwiami stał nie kto inny ....... jak pusta lala barbie nazywana wszem i wobec Eleanor Calder. Suka nad suki.
J - O kurwa - powiedziałam tylko po otwarciu drzwi.
H - Co gdzie - wrzasnął z salonu.
E - Jewel co tu robisz zarabiasz na życie.
J - Phi mi nie potrzeba, a ty co udajesz miss tapety.
Lo - El skarbie chodź tu - wrzasnął z salonu Louis.
Niechętnie wpuściłam tego maszkarona do mojego domku. Tamta zarzucając tyłkiem ruszyła w stronę salonu. Tam na środku stali przytuleni Harry i Louis, a Lucky, Zayn, Liam i Niall oglądali telewizję. Calderka spojrzała z pogardą na Harrego i zaczęła gadać tym swoim zrytym głosikiem.
E - Louis kochanie ile razy mam ci mówić, żebyś zostawił tego pedała. Masz mnie.
H - Nie jestem pedałem.
E - Jakbyś nie był to byś nie tulił z miłością do Louisa.
Harremu w oczach pojawiły się łzy. Nie mogłam dłużej obrażać mojego braciszka.
J - Zamkniesz dupsko.
E - Bo co mi zrobisz.
J - Jajo nie będziesz obrażać mi mojego Harrego.
E - A co kolejny chłopak który cię zostawi - zacisnęłam tylko mocno szczękę i pięści. W tym czasie policzyłam do 10 i mocno przytuliłam Harrego.
J - Nie martw się poradzę sobie z tą suką - powiedziałam szeptem.
Lo - Eleanor dlaczego obrażasz moich przyjaciół.
J - Bo jest jebniętą zazdrosną suką, która niszczy wszystko i wszystkich jak popadnie.
Z - Chyba jej nie lubisz.
L - Nie gadaj że to ta wywłoka. - No fakt mówiłam Lucky, że ten babiszcz, nie tylko zniszczył mi karierę, ale i związek. Pedałka wwaliła się do łóżka mojego chłopaka i się z nim przespała.
E - Oj, chcesz znów mieć połamaną rączkę.
J - A ty nos. Widzę, że chirurdzy plastyczni zrobili ci nowy - zaśmiałam się. Tamta tupnęła nogą i wyciągnęła Lou z mojego domu. Ja pobiegłam do wejścia i na odchodne krzyknęłam.
J - Uważaj tylko, abyś komuś przypadkiem nie zniszczyła wzroku swoim obliczem. - Ze śmiechem zamknęłam drzwi. Od razu podbiegli do mnie chłopcy i przybili mi piątkę. Ja zdezorientowana stałam i się na nich patrzyłam.
J - Nie lubicie jej.
N - Tego przemielonego kotleta sojowego nie da się lubić.
Z - Ona jest gorsza niż macocha kopciuszka.
L - Widzę Zayn, że bajki czytasz.
Li - Zmusiłem go do obejrzenia i teraz cały czas udaje wróżkę.
J - Chcę to zobaczyć - powiedziałam ze śmiechem. Harry podszedł do mnie i się przytulił.
H - Dziękuje, a i pójdziesz jutro ze mną do programu śniadaniowego.
J - Jasne a po co.
H - Tam ogłoszę całemu światu, że jesteś moją młodszą siostrzyczką.
J - Nie podniecaj się za bardzo 9 minut to nie tak dużo.
Zaśmialiśmy się, później razem zrobiliśmy dobry obiadek i reszta dnia minęła nam na wygłupach i dużej dawce śmiechu. Louis przeprosił nas za zachowanie Eleanor na co ja wybuchnęłam śmiechem i powiedział, że dzisiaj zostanie z nią w hotelu. Powodzenia Lou. Powodzenia. Zmęczona dniem położyłam się do łóżka i patrząc w okno z uśmiechem na ustach usnęłam. Śniło mi się wiele dziwnych rzeczy. Takich jak na przykład to że marchewki gadały ze mną która jest smaczniejsza. Wiem dziwna jestem, ale jestem sobą. O yeah ;)
1D całe wciąż panikuje.
I na święta się szykuje.
Hazza ciągle lata nagi.
Zayn włosy na żel postawi.
Liam zrobi pyszne dania.
Nialler wciągnie wszystkie na raz.
Louis wejdzie do komina.
Aż przestraszy się rodzina!
Będzie cały pobrudzony,
KEVIN będzie przestraszony.
Kotek Hazzy gdzieś ucieka,
Żółw Liam'a już tam czeka.
Życzę Ci świąt kierunkowych,
aby weszły Ci do głowy.
Za drzwiami stał nie kto inny ....... jak pusta lala barbie nazywana wszem i wobec Eleanor Calder. Suka nad suki.
J - O kurwa - powiedziałam tylko po otwarciu drzwi.
H - Co gdzie - wrzasnął z salonu.
E - Jewel co tu robisz zarabiasz na życie.
J - Phi mi nie potrzeba, a ty co udajesz miss tapety.
Lo - El skarbie chodź tu - wrzasnął z salonu Louis.
Niechętnie wpuściłam tego maszkarona do mojego domku. Tamta zarzucając tyłkiem ruszyła w stronę salonu. Tam na środku stali przytuleni Harry i Louis, a Lucky, Zayn, Liam i Niall oglądali telewizję. Calderka spojrzała z pogardą na Harrego i zaczęła gadać tym swoim zrytym głosikiem.
E - Louis kochanie ile razy mam ci mówić, żebyś zostawił tego pedała. Masz mnie.
H - Nie jestem pedałem.
E - Jakbyś nie był to byś nie tulił z miłością do Louisa.
Harremu w oczach pojawiły się łzy. Nie mogłam dłużej obrażać mojego braciszka.
J - Zamkniesz dupsko.
E - Bo co mi zrobisz.
J - Jajo nie będziesz obrażać mi mojego Harrego.
E - A co kolejny chłopak który cię zostawi - zacisnęłam tylko mocno szczękę i pięści. W tym czasie policzyłam do 10 i mocno przytuliłam Harrego.
J - Nie martw się poradzę sobie z tą suką - powiedziałam szeptem.
Lo - Eleanor dlaczego obrażasz moich przyjaciół.
J - Bo jest jebniętą zazdrosną suką, która niszczy wszystko i wszystkich jak popadnie.
Z - Chyba jej nie lubisz.
L - Nie gadaj że to ta wywłoka. - No fakt mówiłam Lucky, że ten babiszcz, nie tylko zniszczył mi karierę, ale i związek. Pedałka wwaliła się do łóżka mojego chłopaka i się z nim przespała.
E - Oj, chcesz znów mieć połamaną rączkę.
J - A ty nos. Widzę, że chirurdzy plastyczni zrobili ci nowy - zaśmiałam się. Tamta tupnęła nogą i wyciągnęła Lou z mojego domu. Ja pobiegłam do wejścia i na odchodne krzyknęłam.
J - Uważaj tylko, abyś komuś przypadkiem nie zniszczyła wzroku swoim obliczem. - Ze śmiechem zamknęłam drzwi. Od razu podbiegli do mnie chłopcy i przybili mi piątkę. Ja zdezorientowana stałam i się na nich patrzyłam.
J - Nie lubicie jej.
N - Tego przemielonego kotleta sojowego nie da się lubić.
Z - Ona jest gorsza niż macocha kopciuszka.
L - Widzę Zayn, że bajki czytasz.
Li - Zmusiłem go do obejrzenia i teraz cały czas udaje wróżkę.
J - Chcę to zobaczyć - powiedziałam ze śmiechem. Harry podszedł do mnie i się przytulił.
H - Dziękuje, a i pójdziesz jutro ze mną do programu śniadaniowego.
J - Jasne a po co.
H - Tam ogłoszę całemu światu, że jesteś moją młodszą siostrzyczką.
J - Nie podniecaj się za bardzo 9 minut to nie tak dużo.
Zaśmialiśmy się, później razem zrobiliśmy dobry obiadek i reszta dnia minęła nam na wygłupach i dużej dawce śmiechu. Louis przeprosił nas za zachowanie Eleanor na co ja wybuchnęłam śmiechem i powiedział, że dzisiaj zostanie z nią w hotelu. Powodzenia Lou. Powodzenia. Zmęczona dniem położyłam się do łóżka i patrząc w okno z uśmiechem na ustach usnęłam. Śniło mi się wiele dziwnych rzeczy. Takich jak na przykład to że marchewki gadały ze mną która jest smaczniejsza. Wiem dziwna jestem, ale jestem sobą. O yeah ;)
niedziela, 23 grudnia 2012
Rozdział 13
Wczoraj po obiedzie jak zawsze pooglądałyśmy filmy i poszłyśmy spać. Rano obudził mnie pisk Luc. Szybko zerwałam się z łóżka przy okazji potykając się o kołdrę. Wpadłam do pokoju Lucky, a ona stała za zasłonką i piszczała.
J - A tobie co.
L - Zboczeniec mnie obserwuje.
J - Co.
L - Jakiś frajer z domu obok siedzi w oknie z lornetką i na mnie patrzy.
Spojrzałam w okno, a tam pustka.
J - Debil z ciebie i tyle.
Zaśmiałyśmy się. Spojrzałam na zegarek 9.15.
J - Kuźwa, ale wcześnie.
L - Fakt, ale i tak już nie usnę.
J - To oznacza super demolka - wykrzyczałam i zaczęłam się śmiać. Poszłam do swojego pokoju i skierowałam swoje kroki do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w to:
Włosy rozczesałam i założyłam Full capa. Zeszłam na dół a tak stała już ubrana Lucky.
Wyszczerzyłyśmy się do siebie. I w podskokach pobiegłyśmy do salonu. Tam włączyłyśmy telewizor na fulla i zaczęłyśmy śpiewać i tańczyć. Po chwili do naszych drzwi zaczął ktoś się dobijać.
J - Kotek otworzysz.
L - Muszę - zrobiła minkę szczeniaczka.
J - Musisz.
Zrezygnowana poszła otworzyć, po chwili do salonu wbiła nam piątka debili zwana One Direction.
H - Wyłączycie tą muzykę.
J - Uważaj bo ci żyłka pęknie kotek.
Lo - To nie jest śmieszne.
L - Phi.
Harry dziwnie na mnie spojrzał. Po chwili jego oczka zaświeciły się i podbiegł do mnie mocno przytulając.
H - Czemu nic nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz.
L - Boziu Hatchi powiedz, że ten czereśniak to nie twój brat.
H - We własnej osobie.
L - Nieeeeee - rzuciła się na podłogę i udawała 5 letnie dziecko które nie dostało cukierka. Lou, Liam i Niall spojrzeli na nią jak na debila, po chwili do niej dołączyli, a Zayn wlepiał swe gałki oczne w moją osobę.
Z - Kto to tak w ogóle.
N - Pełnoetatowa wariatka.
L - Phi teraz jestem pełnoetatowym dywanem.
Li - A jak ma na imię ten nasz dywan.
J - Lucky miśku miałaś zadzwonić do naszego misia - powiedziałam przypominając sobie, że obiecałyśmy Sally, że będziemy do niej dzwonić. Nazywamy ją naszym misiem gdyż ma ona 6 lat i mieszka w domu dziecka. Szkoda nam jej a naprawdę ją polubiłyśmy. Lucky szybko zerwała się z podłogi i poleciała po telefon po chwili wróciła z nim i zaczęła dzwonić. Dziewczynka odebrała i teraz Lucky nasuwała z nią po Polsku, a ja się chichrałam z min chłopaków. Po 10 minutach podała telefon mi.
J - Hej maleńka - powiedziałam po Polsku.
S - Jewel tęsknie.
J - Niedługo z Lucky odwiedzimy cię.
S - Już się nie mogę doczekać.
J - Ja też i pamiętaj kocham cię słoneczko.
S - Ja ciebie też, sorki ale muszę lecieć wołają mnie na obiad.
J - Pa kruszynko.
S- Pa.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon Lucky. Ta zręcznie go złapała.
Z - Po jakiemu wy mówiłyście.
L - Po polsku.
H - To ty Jewel znasz polski.
J - No tak mieszkałam tam przez pewien okres,a po za ty nigdy nie miałam problemów z nauki języków.
Naszą rozmowę przerwał telefon Louisa. Po chwili wrócił z nami z błogim uśmiechem.
L - Tobie co walec cię potrącił, czy Beyonce pokazała ci swoją pupę.
Lo - Nie, moja dziewczyna jest w Londynie i zaraz u mnie będzie.
J - Niech wpadnie do nas.
Lou szybko napisał jej esa. Po 10 minutach rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć drzwi co było moim największym błędem. Za drzwiami stał nie kto inny jak......
_---------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da macie kolejny rozdział. Jako, że już jutro święta życzę wam Wszystkiego Najlepszego dużo zdrowia szczęścia, pomyślności i dużo radości. Zboczonego sylwestra ^.^ prezentów jakich tylko chcecie i szczęścia w nowym świecie. Tia życzeń składać nie umiem więc idę zniknąć w tłumie. Papa i jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego ;**
J - A tobie co.
L - Zboczeniec mnie obserwuje.
J - Co.
L - Jakiś frajer z domu obok siedzi w oknie z lornetką i na mnie patrzy.
Spojrzałam w okno, a tam pustka.
J - Debil z ciebie i tyle.
Zaśmiałyśmy się. Spojrzałam na zegarek 9.15.
J - Kuźwa, ale wcześnie.
L - Fakt, ale i tak już nie usnę.
J - To oznacza super demolka - wykrzyczałam i zaczęłam się śmiać. Poszłam do swojego pokoju i skierowałam swoje kroki do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w to:
Włosy rozczesałam i założyłam Full capa. Zeszłam na dół a tak stała już ubrana Lucky.
Wyszczerzyłyśmy się do siebie. I w podskokach pobiegłyśmy do salonu. Tam włączyłyśmy telewizor na fulla i zaczęłyśmy śpiewać i tańczyć. Po chwili do naszych drzwi zaczął ktoś się dobijać.
J - Kotek otworzysz.
L - Muszę - zrobiła minkę szczeniaczka.
J - Musisz.
Zrezygnowana poszła otworzyć, po chwili do salonu wbiła nam piątka debili zwana One Direction.
H - Wyłączycie tą muzykę.
J - Uważaj bo ci żyłka pęknie kotek.
Lo - To nie jest śmieszne.
L - Phi.
Harry dziwnie na mnie spojrzał. Po chwili jego oczka zaświeciły się i podbiegł do mnie mocno przytulając.
H - Czemu nic nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz.
L - Boziu Hatchi powiedz, że ten czereśniak to nie twój brat.
H - We własnej osobie.
L - Nieeeeee - rzuciła się na podłogę i udawała 5 letnie dziecko które nie dostało cukierka. Lou, Liam i Niall spojrzeli na nią jak na debila, po chwili do niej dołączyli, a Zayn wlepiał swe gałki oczne w moją osobę.
Z - Kto to tak w ogóle.
N - Pełnoetatowa wariatka.
L - Phi teraz jestem pełnoetatowym dywanem.
Li - A jak ma na imię ten nasz dywan.
J - Lucky miśku miałaś zadzwonić do naszego misia - powiedziałam przypominając sobie, że obiecałyśmy Sally, że będziemy do niej dzwonić. Nazywamy ją naszym misiem gdyż ma ona 6 lat i mieszka w domu dziecka. Szkoda nam jej a naprawdę ją polubiłyśmy. Lucky szybko zerwała się z podłogi i poleciała po telefon po chwili wróciła z nim i zaczęła dzwonić. Dziewczynka odebrała i teraz Lucky nasuwała z nią po Polsku, a ja się chichrałam z min chłopaków. Po 10 minutach podała telefon mi.
J - Hej maleńka - powiedziałam po Polsku.
S - Jewel tęsknie.
J - Niedługo z Lucky odwiedzimy cię.
S - Już się nie mogę doczekać.
J - Ja też i pamiętaj kocham cię słoneczko.
S - Ja ciebie też, sorki ale muszę lecieć wołają mnie na obiad.
J - Pa kruszynko.
S- Pa.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon Lucky. Ta zręcznie go złapała.
Z - Po jakiemu wy mówiłyście.
L - Po polsku.
H - To ty Jewel znasz polski.
J - No tak mieszkałam tam przez pewien okres,a po za ty nigdy nie miałam problemów z nauki języków.
Naszą rozmowę przerwał telefon Louisa. Po chwili wrócił z nami z błogim uśmiechem.
L - Tobie co walec cię potrącił, czy Beyonce pokazała ci swoją pupę.
Lo - Nie, moja dziewczyna jest w Londynie i zaraz u mnie będzie.
J - Niech wpadnie do nas.
Lou szybko napisał jej esa. Po 10 minutach rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Pobiegłam otworzyć drzwi co było moim największym błędem. Za drzwiami stał nie kto inny jak......
_---------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da macie kolejny rozdział. Jako, że już jutro święta życzę wam Wszystkiego Najlepszego dużo zdrowia szczęścia, pomyślności i dużo radości. Zboczonego sylwestra ^.^ prezentów jakich tylko chcecie i szczęścia w nowym świecie. Tia życzeń składać nie umiem więc idę zniknąć w tłumie. Papa i jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego ;**
niedziela, 16 grudnia 2012
Rozdział 12
W Polsce spędziłyśmy jeszcze tydzień. Musiałyśmy pożegnać się z dziećmi z Domu Dziecka i zwierzętami ze schroniska. Nie odbyło się także bez śledzenia przez paparazzi. Zadzwoniłam do Harrego, żeby to odkręcił, a on powiedział, że teraz jest na mini trasie koncertowej i jak wróci to to załatwi. Właśnie siedzimy w wieczornym samolocie do Londynu. Jak zawsze wygłupiamy się a stewardessa zwracała nam uwagę. Po wylądowaniu pojechałyśmy do naszego nowego domu który wyglądał tak:
Zmęczone na jak nie wiem co bez rozglądania się poszłyśmy spać w salonie. No co najbliżej było. Rano obudziłam się nie wiadomo czemu na podłodze. Zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. To co ujrzałam zaskoczyło mnie jeszcze bardziej. Wyglądał on tak:
No nie powiem babcia gust to miała. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam godzinę 11.11. No tak zmiana stref czasowych. Mimo, że nie duża to i tak odczuwalna. Podeszłam do rozwalonej na kanapie Lucky i zaczęłam jej się wydzierać do ucha. Ta walnęła mnie z pięści w rękę.
L - Zamkniesz się czy ci pomóc.
J - Wstawaj idziemy na zakupy.
L - Było tak od razu - dziewczyna szybko zerwała się z kanapy i pobiegła do swojego pokoju. Ja również skierowałam tam swoje kroki. Trzeba przyznać, że moja sypialnia była spełnieniem marzeń.
Uśmiechnięta jak jakiś chory psychicznie człowiek poszłam do drzwi na prawo które doprowadziły mnie do pięknej niebieskiej łazienki. Drugie drzwi te na lewo prowadził do wielkiej, wypełnionej ciuchami garderoby. Podeszłam do wieszaków i z szokiem zauważyłam, że był to mój rozmiar. Szybko wybrałam jakiś zestaw i poszłam pod prysznic. Po wysuszeniu włosów ubrałam się tak:
Zadowolona z efektów poszłam do pokoju Luc. Wyglądał on tak, a sama dziewczyna tak:
Wyszczerzyłyśmy się do siebie.
L - Uwaga, uwaga dwie wariatki wybierają się na zakupy.
J - A jak.
Szybko zbiegłyśmy na dół. I ja jako ta starsza zamknęłam drzwi na klucz. Zauważyłyśmy także że w domu obok ktoś mieszka. Niczym się nie przejmując poszłyśmy do TESCO. Tam jak zawsze odwalało nam. Norma. Ludzie przyzwyczajcie się w końcu. No nie wiem kim trzeba być, aby podejść do nas, perfidnie zajrzeć nam do koszyka i się zapytać skąd mamy żelki. Z hurtowni. Boziu te mocherki czasem mnie przerażają. Podeszłyśmy jeszcze z Lucky do stoiska z warzywami. Tam wpadł na nas jakiś chłopak w kapturze i w okularach przeciwsłonecznych.
L - Patrz na ludzi, a nie w marzeniach pływasz - powiedziała zdenerwowana lekko Luc.
N - Jewel to ty - zwrócił się do mnie.
J - Nie mój klon, a ty to...
N - Niall.
L - A ten frajer.
J - Lucky spokój - sprzedałam jej sójkę w bok, po czym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem .
N - A tak w ogóle to Niall Horan jestem - powiedział i wystawił łapkę do Lucky. Ta ją uścisnęła z uśmiechem.
L - Lucky Prince pełnoetatowa wariatka.
Chłopak zaczął się śmiać.
J - To wy już z trasy przyjechaliście.
N - Tak wczoraj, a wy kiedy przyjechałyście.
L - Też wczoraj.
J- Jakoś tak wyszło - uśmiechnęłam się.
Po chwili chłopakowi zaczął dzwonić telefon. Gadał z kimś 5 minut po czym rozłączył się.
N - Sorki, ale muszę lecieć bo Lou płacze za marchewkami.
J - A no spoczko leć, jeszcze się spiszemy, a i mam prośbę na razie nie mów nikomu, że wróciłam oki.
N - Oki.
Przytulił mnie i Lucky na pożegnanie i popędził do kasy. My jeszcze wrzuciłyśmy parę rzeczy do koszyka i płacąc przy kasie wróciłyśmy do domu. Tam zrobiłyśmy sobie obiad i szybko spałaszowałyśmy go.
Zmęczone na jak nie wiem co bez rozglądania się poszłyśmy spać w salonie. No co najbliżej było. Rano obudziłam się nie wiadomo czemu na podłodze. Zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu. To co ujrzałam zaskoczyło mnie jeszcze bardziej. Wyglądał on tak:
No nie powiem babcia gust to miała. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam godzinę 11.11. No tak zmiana stref czasowych. Mimo, że nie duża to i tak odczuwalna. Podeszłam do rozwalonej na kanapie Lucky i zaczęłam jej się wydzierać do ucha. Ta walnęła mnie z pięści w rękę.
L - Zamkniesz się czy ci pomóc.
J - Wstawaj idziemy na zakupy.
L - Było tak od razu - dziewczyna szybko zerwała się z kanapy i pobiegła do swojego pokoju. Ja również skierowałam tam swoje kroki. Trzeba przyznać, że moja sypialnia była spełnieniem marzeń.
Uśmiechnięta jak jakiś chory psychicznie człowiek poszłam do drzwi na prawo które doprowadziły mnie do pięknej niebieskiej łazienki. Drugie drzwi te na lewo prowadził do wielkiej, wypełnionej ciuchami garderoby. Podeszłam do wieszaków i z szokiem zauważyłam, że był to mój rozmiar. Szybko wybrałam jakiś zestaw i poszłam pod prysznic. Po wysuszeniu włosów ubrałam się tak:
Zadowolona z efektów poszłam do pokoju Luc. Wyglądał on tak, a sama dziewczyna tak:
Wyszczerzyłyśmy się do siebie.
L - Uwaga, uwaga dwie wariatki wybierają się na zakupy.
J - A jak.
Szybko zbiegłyśmy na dół. I ja jako ta starsza zamknęłam drzwi na klucz. Zauważyłyśmy także że w domu obok ktoś mieszka. Niczym się nie przejmując poszłyśmy do TESCO. Tam jak zawsze odwalało nam. Norma. Ludzie przyzwyczajcie się w końcu. No nie wiem kim trzeba być, aby podejść do nas, perfidnie zajrzeć nam do koszyka i się zapytać skąd mamy żelki. Z hurtowni. Boziu te mocherki czasem mnie przerażają. Podeszłyśmy jeszcze z Lucky do stoiska z warzywami. Tam wpadł na nas jakiś chłopak w kapturze i w okularach przeciwsłonecznych.
L - Patrz na ludzi, a nie w marzeniach pływasz - powiedziała zdenerwowana lekko Luc.
N - Jewel to ty - zwrócił się do mnie.
J - Nie mój klon, a ty to...
N - Niall.
L - A ten frajer.
J - Lucky spokój - sprzedałam jej sójkę w bok, po czym obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem .
N - A tak w ogóle to Niall Horan jestem - powiedział i wystawił łapkę do Lucky. Ta ją uścisnęła z uśmiechem.
L - Lucky Prince pełnoetatowa wariatka.
Chłopak zaczął się śmiać.
J - To wy już z trasy przyjechaliście.
N - Tak wczoraj, a wy kiedy przyjechałyście.
L - Też wczoraj.
J- Jakoś tak wyszło - uśmiechnęłam się.
Po chwili chłopakowi zaczął dzwonić telefon. Gadał z kimś 5 minut po czym rozłączył się.
N - Sorki, ale muszę lecieć bo Lou płacze za marchewkami.
J - A no spoczko leć, jeszcze się spiszemy, a i mam prośbę na razie nie mów nikomu, że wróciłam oki.
N - Oki.
Przytulił mnie i Lucky na pożegnanie i popędził do kasy. My jeszcze wrzuciłyśmy parę rzeczy do koszyka i płacąc przy kasie wróciłyśmy do domu. Tam zrobiłyśmy sobie obiad i szybko spałaszowałyśmy go.
czwartek, 13 grudnia 2012
Rozdział 11
Rano wstałyśmy gdzieś koło 10. Jutro miał być pogrzeb, bo jak się okazało babcia przeczuwała swoją śmierć i wszystko wcześniej zamówiła. Weszłam zaspana do łazienki i weszłam pod zimny prysznic dla rozbudzenia. Szybko umyłam ciało i włosy i ubrałam to:
Włosy splątałam w luźny warkocz. Jako, że babcia prosiła nas abyśmy nie trzymały żałoby to mogłyśmy ubrać te rzeczy. Poszłam do kuchni zrobić śniadanie, a w tym samym czasie Lucky poszła się rozbudzić pod prysznicem. Po 30 minutach wróciła ubrana tak:
Włosy także splątała w warkocz i założyła czapkę. Postawiłam przed nią na stole talerz pełen kanapek i dwa kubki kakao. Szybko spałaszowałyśmy nasze śniadanko.
L - Okay to teraz idziemy do notariusza, a później na zakupy.
J - Tak jest kaczorku.
L - Zaraz osiołku oberwiesz.
Wybuchnęłyśmy śmiechem i zamykając wcześniej mieszkanie skierowałyśmy swe kroki do notariusza. Tam dowiedziałyśmy się, że odziedziczyłyśmy majątek warty 20 mln i do tego wielką willę w Londynie, Paryżu i Grecji. Nie wiedziałam nawet, że babcia była aż tak bogata. My z Lucky też za biedne nie jesteśmy. Mój tato ma sieć hoteli, a Lucky rodzice zostawili jej w spadku firmę nagraniową w Londynie i jakieś tam knajpki Nando's czy jakoś tak. Po spotkaniu rozchichane poszłyśmy na zakupy do centrum handlowego. Tam podeszłą do nas jakaś dziewczyna ubrana w koszulkę z One Direction.
D - Ty jesteś dziewczyną Harrego Stylesa - powiedziała do mnie.
J - Yyyy nie skąd ci to do głowy przyszło.
D - Stąd. - Podała mi jakieś kolorowe pisemko gdzie było zdjęcie moje i Harrego z wesela gdzie tańczyliśmy przytuleni do siebie. Nagłówek głosił "Nowa tajemnicza dziewczyna Harrego Stylesa". Spojrzałam na artykuł i wybuchnęłam śmiechem.
D - I z czego się śmiejesz dałaś mu nadzieję że go kochasz a z nim nie jesteś.
L - Hej laska odczep się od niej - powiedziała groźnie. Dziewczyna przestraszona spojrzała na nią i szybko uciekła.
J - Dzięki.
L - Nie ma za co. A po za tym jaki debil nie ma to jak powiedzieć, że siostra chodzi z bratem - wybuchnęła śmiechem. Po chwili do niej dołączyłam. Po jakiś 3 godzinach łażenia po sklepach usiadłyśmy zmęczone w kawiarni i zamówiłyśmy sobie cappucino. Czekając na zamówienie zadzwonił mi telefon szybko odebrałam.
H - Cześć mała my już w Londynie gdzie jesteś to przyjedziemy po ciebie i gdzieś razem pojedziemy.
J - Hej Harry z tym wypadem będzie mały problem.
H - Co czemu?
J - Ponieważ jak by to powiedzieć.
L - Jest ze mną w Polsce - wydarła się do słuchawki.
J - No właśnie.
H - Ouuł a kiedy wracasz.
J - Za jakiś tydzień może dwa.
H - A okay to się jeszcze spikniemy, a i pamiętaj kocham cię.
J - Ja ciebie też.
L - Rzygam tęczą.
Szybko rozłączyłam się i śmiejąc się wypiłyśmy swoje zamówienie. Potem połaziłyśmy jeszcze trochę po sklepach i zmęczona pojechałyśmy do mieszkania gdzie od razu rzuciłyśmy się na łóżko i zasnęłyśmy.
Rano obudziłyśmy się coś koło 8. No fakt dzisiaj o 11 jest pogrzeb. Szybko wyskoczyłam z łóżka i poszłam się odświeżyć. Wzięłam długi prysznic i wysuszyłam włosy. Założyłam dzisiaj to:
Dzisiaj pogrzeb więc trzeba jakoś wyglądać. Włosy spięłam jeszcze w koka i byłam gotowa. Po chwili z łazienki wyszła także gotowa Lucky ubrana była w to:
Włosy też miała spięte w koka. Gotowe zjadłyśmy szybkie śniadanie i pojechałyśmy na ostatnie pożegnanie do kaplicy. Nie obyło się tam bez łez. Później był kościół gdzie zgromadziło się bardzo dużo ludzie. Nie wiedziałam nawet że babcia miała aż tylu znajomych. Po kościele nadszedł czas na cmentarz gdy składali jej trumnę do grobu padłyśmy sobie z Luc w ramiona i bezsilnie płakałyśmy. Wieści o domniemanym związku z Harrym chyba szybko się rozniosły gdyż hieny prasowe zwane paparazzi podczas pogrzebu zrobiły nam masę zdjęć. Po pogrzebie pojechałyśmy na stypę, a później do mieszkania zacząć pakować rzeczy na wyjazd.
_------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da jest i 11 rozdział ;). Dedyk dla Kasi która męczy mnie swoim tańcem c'mon c'mon. ;)
Włosy splątałam w luźny warkocz. Jako, że babcia prosiła nas abyśmy nie trzymały żałoby to mogłyśmy ubrać te rzeczy. Poszłam do kuchni zrobić śniadanie, a w tym samym czasie Lucky poszła się rozbudzić pod prysznicem. Po 30 minutach wróciła ubrana tak:
Włosy także splątała w warkocz i założyła czapkę. Postawiłam przed nią na stole talerz pełen kanapek i dwa kubki kakao. Szybko spałaszowałyśmy nasze śniadanko.
L - Okay to teraz idziemy do notariusza, a później na zakupy.
J - Tak jest kaczorku.
L - Zaraz osiołku oberwiesz.
Wybuchnęłyśmy śmiechem i zamykając wcześniej mieszkanie skierowałyśmy swe kroki do notariusza. Tam dowiedziałyśmy się, że odziedziczyłyśmy majątek warty 20 mln i do tego wielką willę w Londynie, Paryżu i Grecji. Nie wiedziałam nawet, że babcia była aż tak bogata. My z Lucky też za biedne nie jesteśmy. Mój tato ma sieć hoteli, a Lucky rodzice zostawili jej w spadku firmę nagraniową w Londynie i jakieś tam knajpki Nando's czy jakoś tak. Po spotkaniu rozchichane poszłyśmy na zakupy do centrum handlowego. Tam podeszłą do nas jakaś dziewczyna ubrana w koszulkę z One Direction.
D - Ty jesteś dziewczyną Harrego Stylesa - powiedziała do mnie.
J - Yyyy nie skąd ci to do głowy przyszło.
D - Stąd. - Podała mi jakieś kolorowe pisemko gdzie było zdjęcie moje i Harrego z wesela gdzie tańczyliśmy przytuleni do siebie. Nagłówek głosił "Nowa tajemnicza dziewczyna Harrego Stylesa". Spojrzałam na artykuł i wybuchnęłam śmiechem.
D - I z czego się śmiejesz dałaś mu nadzieję że go kochasz a z nim nie jesteś.
L - Hej laska odczep się od niej - powiedziała groźnie. Dziewczyna przestraszona spojrzała na nią i szybko uciekła.
J - Dzięki.
L - Nie ma za co. A po za tym jaki debil nie ma to jak powiedzieć, że siostra chodzi z bratem - wybuchnęła śmiechem. Po chwili do niej dołączyłam. Po jakiś 3 godzinach łażenia po sklepach usiadłyśmy zmęczone w kawiarni i zamówiłyśmy sobie cappucino. Czekając na zamówienie zadzwonił mi telefon szybko odebrałam.
H - Cześć mała my już w Londynie gdzie jesteś to przyjedziemy po ciebie i gdzieś razem pojedziemy.
J - Hej Harry z tym wypadem będzie mały problem.
H - Co czemu?
J - Ponieważ jak by to powiedzieć.
L - Jest ze mną w Polsce - wydarła się do słuchawki.
J - No właśnie.
H - Ouuł a kiedy wracasz.
J - Za jakiś tydzień może dwa.
H - A okay to się jeszcze spikniemy, a i pamiętaj kocham cię.
J - Ja ciebie też.
L - Rzygam tęczą.
Szybko rozłączyłam się i śmiejąc się wypiłyśmy swoje zamówienie. Potem połaziłyśmy jeszcze trochę po sklepach i zmęczona pojechałyśmy do mieszkania gdzie od razu rzuciłyśmy się na łóżko i zasnęłyśmy.
Rano obudziłyśmy się coś koło 8. No fakt dzisiaj o 11 jest pogrzeb. Szybko wyskoczyłam z łóżka i poszłam się odświeżyć. Wzięłam długi prysznic i wysuszyłam włosy. Założyłam dzisiaj to:
Dzisiaj pogrzeb więc trzeba jakoś wyglądać. Włosy spięłam jeszcze w koka i byłam gotowa. Po chwili z łazienki wyszła także gotowa Lucky ubrana była w to:
Włosy też miała spięte w koka. Gotowe zjadłyśmy szybkie śniadanie i pojechałyśmy na ostatnie pożegnanie do kaplicy. Nie obyło się tam bez łez. Później był kościół gdzie zgromadziło się bardzo dużo ludzie. Nie wiedziałam nawet że babcia miała aż tylu znajomych. Po kościele nadszedł czas na cmentarz gdy składali jej trumnę do grobu padłyśmy sobie z Luc w ramiona i bezsilnie płakałyśmy. Wieści o domniemanym związku z Harrym chyba szybko się rozniosły gdyż hieny prasowe zwane paparazzi podczas pogrzebu zrobiły nam masę zdjęć. Po pogrzebie pojechałyśmy na stypę, a później do mieszkania zacząć pakować rzeczy na wyjazd.
_------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da jest i 11 rozdział ;). Dedyk dla Kasi która męczy mnie swoim tańcem c'mon c'mon. ;)
wtorek, 11 grudnia 2012
Rozdział 10
J - Kotek nie płacz wszystko będzie w porządku.
L - Tak myślisz.
J - Nie ja to wiem - Lucky uśmiechnęła się lekko.
J - Dobra leć ogarnąć trochę twarz i pójdziemy do babci.
L - Dobrze - Poszła do łazienki i już po chwili wróciła tylko z lekko czerwonymi od płaczu oczami.
J - Gotowa.
L - Gotowa.
Weszłyśmy do sali 47 gdzie na łóżku leżała nasza babcia. Była to kobieta około 70 lat, miała krótkie do ucha siwe kręcone włosy i piękne brązowe oczy. Gdy nas zobaczyła na jej pomarszczonej twarzy pojawił się uśmiech.
PN - O moje aniołki przyszły.
L - babciu aż takimi aniołkami nie jesteśmy.
PN - Dla mnie zawsze nimi byłyście i będziecie.
J - Dziękujemy to prawdziwy komplement.
PN - A teraz usiądźcie tu przy mnie - jak nas poprosiła tak zrobiłyśmy - Jak wiecie nie zostało mi już dużo czasu. Dzisiaj albo jutro umrę, ale nie płaczcie za mną swoją żałobę przeżywajcie zawsze śmiechem. Niech z waszej twarzy nigdy nie zejdzie uśmiech. Obiecajcie mi to.
J i L - Obiecujemy.
PN - No a teraz Jewel mogłabyś mi podać w szafeczce jest mały pakunek podaj mi go.
Podeszłam do szafeczki i wyjęłam małe drewniane kwadratowe pudełko. Wręczyłam je pani Nowak.
PN - A więc tak. Wiem, że wasza przyjaźń jest szczera i prawdziwa. Dlatego mam do was prośbę nigdy jej nie zniszczcie. Aby wam pomóc chcę wam wręczyć dwa serca, które będą wam o tym przypominać - podała mi i Lucky dwa identyczne złote serca na łańcuszku, które w środku po otwarciu miały nasze wspólne zdjęcie. Uśmiechnęłam się lekko.
PN - Mam dla was jeszcze jeden prezent. Kiedyś miałam najlepszą przyjaciółkę i byłyśmy dla siebie jak siostry tak jak wy. Kupiłyśmy sobie dlatego dwie bransoletki - wręczyła Lucky bransoletkę ze słońcem - dla ciebie Lucky będzie słońce, dlatego że jesteś odważna i niczego się nie boisz. Zawsze dążysz do postanowionego sobie celu - mi podała bransoletkę z księżycem - dla ciebie Jewel jest księżyc. Jesteś uzdolniona i piękna, ale równocześnie nieśmiała jak księżyc. Za tym również kryje się otwarcie i chęć pokazania prawdziwej siebie.
L - Nie trzeba było, ale dziękujemy.
J - Nie wiem co powiedzieć. Dziękuje.
PN - Noście je z godnością. Osobno udajecie kogoś innego, ale wspólnie pokazujecie prawdziwą twarz. Nigdy nie zapomnijcie o sobie i zawsze pielęgnujcie waszą przyjaźń. Abu wam pomóc przepisałam na was cały mój majątek, jako że nie mam innego dziedzica. W tym również dom w Londynie w którym proszę abyście zamieszkały. Traktuje was jak wnuczki więc postarałam się także o waszą edukację, zapisałam was do najlepszej szkoły artystycznej w Londynie.
L - Babciu, ale my nie możemy wziąć aż tyle od ciebie.
PN - Nie ma już odwrotu. Kocham was więc wszystko jest wasze.
J i L - My też ciebie kochamy - powiedziałyśmy wspólnie.
PN - Jeśli się nie pogniewacie to odpocznę moment bo strasznie zmęczona jestem. Mam nadzieję, że sen będzie dobry. I nie martwcie się jak odejdę zawsze będę wam pomagać i was wspierać, zawsze pozostaniecie w moim sercu.
L - Ty w naszym też.
Podeszłyśmy do babci i mocno ją przytuliłyśmy i pocałowałyśmy w policzek. Po chwili usnęła z uśmiechem na ustach. Nie minęła minuta, a maszyna mierząc jej bicie serca zatrzymała się. Babcia odeszła padłyśmy sobie z Lucky w objęcia i popłakałyśmy się. Wiem, że obiecywałyśmy tego nie robić, ale samo tak wyszło. Po chwili lekarz stwierdził jej zgon. Umarła dokładanie 10 lipca 2012 roku o godzinie 00.01. Już trochę ogarnięte pojechałyśmy do mieszkania Lucy, aby trochę odpocząć, ponieważ jutro czekał nas dzień załatwiania pogrzebu i innych ważnych spraw.
______________________________________________________
Ta da rozdział jest trochę smutny, ale jest obiecuję, że następny będzie weselszy. Dedyk jest dla wszystkich czytających ;*
L - Tak myślisz.
J - Nie ja to wiem - Lucky uśmiechnęła się lekko.
J - Dobra leć ogarnąć trochę twarz i pójdziemy do babci.
L - Dobrze - Poszła do łazienki i już po chwili wróciła tylko z lekko czerwonymi od płaczu oczami.
J - Gotowa.
L - Gotowa.
Weszłyśmy do sali 47 gdzie na łóżku leżała nasza babcia. Była to kobieta około 70 lat, miała krótkie do ucha siwe kręcone włosy i piękne brązowe oczy. Gdy nas zobaczyła na jej pomarszczonej twarzy pojawił się uśmiech.
PN - O moje aniołki przyszły.
L - babciu aż takimi aniołkami nie jesteśmy.
PN - Dla mnie zawsze nimi byłyście i będziecie.
J - Dziękujemy to prawdziwy komplement.
PN - A teraz usiądźcie tu przy mnie - jak nas poprosiła tak zrobiłyśmy - Jak wiecie nie zostało mi już dużo czasu. Dzisiaj albo jutro umrę, ale nie płaczcie za mną swoją żałobę przeżywajcie zawsze śmiechem. Niech z waszej twarzy nigdy nie zejdzie uśmiech. Obiecajcie mi to.
J i L - Obiecujemy.
PN - No a teraz Jewel mogłabyś mi podać w szafeczce jest mały pakunek podaj mi go.
Podeszłam do szafeczki i wyjęłam małe drewniane kwadratowe pudełko. Wręczyłam je pani Nowak.
PN - A więc tak. Wiem, że wasza przyjaźń jest szczera i prawdziwa. Dlatego mam do was prośbę nigdy jej nie zniszczcie. Aby wam pomóc chcę wam wręczyć dwa serca, które będą wam o tym przypominać - podała mi i Lucky dwa identyczne złote serca na łańcuszku, które w środku po otwarciu miały nasze wspólne zdjęcie. Uśmiechnęłam się lekko.
PN - Mam dla was jeszcze jeden prezent. Kiedyś miałam najlepszą przyjaciółkę i byłyśmy dla siebie jak siostry tak jak wy. Kupiłyśmy sobie dlatego dwie bransoletki - wręczyła Lucky bransoletkę ze słońcem - dla ciebie Lucky będzie słońce, dlatego że jesteś odważna i niczego się nie boisz. Zawsze dążysz do postanowionego sobie celu - mi podała bransoletkę z księżycem - dla ciebie Jewel jest księżyc. Jesteś uzdolniona i piękna, ale równocześnie nieśmiała jak księżyc. Za tym również kryje się otwarcie i chęć pokazania prawdziwej siebie.
L - Nie trzeba było, ale dziękujemy.
J - Nie wiem co powiedzieć. Dziękuje.
PN - Noście je z godnością. Osobno udajecie kogoś innego, ale wspólnie pokazujecie prawdziwą twarz. Nigdy nie zapomnijcie o sobie i zawsze pielęgnujcie waszą przyjaźń. Abu wam pomóc przepisałam na was cały mój majątek, jako że nie mam innego dziedzica. W tym również dom w Londynie w którym proszę abyście zamieszkały. Traktuje was jak wnuczki więc postarałam się także o waszą edukację, zapisałam was do najlepszej szkoły artystycznej w Londynie.
L - Babciu, ale my nie możemy wziąć aż tyle od ciebie.
PN - Nie ma już odwrotu. Kocham was więc wszystko jest wasze.
J i L - My też ciebie kochamy - powiedziałyśmy wspólnie.
PN - Jeśli się nie pogniewacie to odpocznę moment bo strasznie zmęczona jestem. Mam nadzieję, że sen będzie dobry. I nie martwcie się jak odejdę zawsze będę wam pomagać i was wspierać, zawsze pozostaniecie w moim sercu.
L - Ty w naszym też.
Podeszłyśmy do babci i mocno ją przytuliłyśmy i pocałowałyśmy w policzek. Po chwili usnęła z uśmiechem na ustach. Nie minęła minuta, a maszyna mierząc jej bicie serca zatrzymała się. Babcia odeszła padłyśmy sobie z Lucky w objęcia i popłakałyśmy się. Wiem, że obiecywałyśmy tego nie robić, ale samo tak wyszło. Po chwili lekarz stwierdził jej zgon. Umarła dokładanie 10 lipca 2012 roku o godzinie 00.01. Już trochę ogarnięte pojechałyśmy do mieszkania Lucy, aby trochę odpocząć, ponieważ jutro czekał nas dzień załatwiania pogrzebu i innych ważnych spraw.
______________________________________________________
Ta da rozdział jest trochę smutny, ale jest obiecuję, że następny będzie weselszy. Dedyk jest dla wszystkich czytających ;*
poniedziałek, 10 grudnia 2012
Rozdział 9
Na weselu wybawiłam się za wszystkie czasy. Tańczyłam ze wszystkimi, ale nie upiłam się. Nie to co niektórzy. Takie One Direction to o 5 rano siłą ich wyciągali. Zayn zaczął tańczyć dziwny taniec na stole, Niall wyznawał miłość kotletowi schabowemu, Louis powiedział marchewce, że ją w nocy zgwałci, a Harry jak to Harry chciał latać nago. Jako jedyny pijany nie był Liam, ale też się musiał użerać bo Wal i Dan też się upiły, a ja się zmyłam i mu nie pomogłam. Hahaha ale ja zła jestem.
Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 13.00 no w końcu normalna godzina na po budkę. Dzisiaj o 16.00 wracam z tatą do Londynu. No i to ma się rozumieć ;). Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Tam szybko się umyłam i wysuszyłam włosy. Ubrałam dzisiaj to:
Włosy spięłam w kucyka i zadowolona zeszłam na śniadanko. Tam już pijaki siedziały z głową w dłoniach.
J - Cześć - krzyknęłam na cały głos, a tamci wydali jęk bólu.
H - Może trochę ciszej.
J - Szkoda dnia, było tyle nie pić.
Z- Haha, bardzo śmieszne.
Ja zaśmiałam się wzięłam sobie jakiś jogurt i go zjadłam. Zadowolona poszłam na górę spakować walizkę.
Szybko spakowałam torbę i zaczęłam słuchać muzyki. Równiutko o 16 pożegnałam moją nieogarniętą rodzinkę i ruszyliśmy w drogę powrotną do Londynu. Harry i małpy miały wrócić dopiero jutro.
Wsiedliśmy z tatą do wozu i już po 2 godzinach byłam w swoim łóżku (hotelowym ale kit z tym ). Rozkoszowałam się jego miękkością kiedy usłyszałam znany mi dzwonek telefonu odebrałam.
J - Halo.
L - Jewel - powiedziała załamanym głosem. Siadłam na łóżku i zmartwiona powiedziałam.
J - Kotek co jest.
L - Babcia. Ona jest w szpitalu jej stan jest ciężki.
Gdy to powiedziała w słuchawce było słychać szloch, a z moim oczu poleciały łzy.
J - Zaraz przylecę.
Nic nie odpowiedziała tylko się rozłączyła. Szybko zamówiłam bilet przez internet na najbliższy lot który ma się odbyć za godzinę. Do torby schowałam laptopa, portfel, telefon, słuchawki i jakieś ciuchy i szybko zbiegłam na dół. W recepcji zostawiłam tacie wiadomość gdzie lecę i pojechałam na lotnisko. Tam szybko załatwiłam odprawę i po chwili już siedziałam w samolocie. Po jakiś 4 godzinach lotu już stałam na lotnisku w Warszawie. Szybko zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Tam jak tylko weszłam na korytarz Lucky z płaczem rzuciła się mi w ramiona.
Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 13.00 no w końcu normalna godzina na po budkę. Dzisiaj o 16.00 wracam z tatą do Londynu. No i to ma się rozumieć ;). Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Tam szybko się umyłam i wysuszyłam włosy. Ubrałam dzisiaj to:
Włosy spięłam w kucyka i zadowolona zeszłam na śniadanko. Tam już pijaki siedziały z głową w dłoniach.
J - Cześć - krzyknęłam na cały głos, a tamci wydali jęk bólu.
H - Może trochę ciszej.
J - Szkoda dnia, było tyle nie pić.
Z- Haha, bardzo śmieszne.
Ja zaśmiałam się wzięłam sobie jakiś jogurt i go zjadłam. Zadowolona poszłam na górę spakować walizkę.
Szybko spakowałam torbę i zaczęłam słuchać muzyki. Równiutko o 16 pożegnałam moją nieogarniętą rodzinkę i ruszyliśmy w drogę powrotną do Londynu. Harry i małpy miały wrócić dopiero jutro.
Wsiedliśmy z tatą do wozu i już po 2 godzinach byłam w swoim łóżku (hotelowym ale kit z tym ). Rozkoszowałam się jego miękkością kiedy usłyszałam znany mi dzwonek telefonu odebrałam.
J - Halo.
L - Jewel - powiedziała załamanym głosem. Siadłam na łóżku i zmartwiona powiedziałam.
J - Kotek co jest.
L - Babcia. Ona jest w szpitalu jej stan jest ciężki.
Gdy to powiedziała w słuchawce było słychać szloch, a z moim oczu poleciały łzy.
J - Zaraz przylecę.
Nic nie odpowiedziała tylko się rozłączyła. Szybko zamówiłam bilet przez internet na najbliższy lot który ma się odbyć za godzinę. Do torby schowałam laptopa, portfel, telefon, słuchawki i jakieś ciuchy i szybko zbiegłam na dół. W recepcji zostawiłam tacie wiadomość gdzie lecę i pojechałam na lotnisko. Tam szybko załatwiłam odprawę i po chwili już siedziałam w samolocie. Po jakiś 4 godzinach lotu już stałam na lotnisku w Warszawie. Szybko zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Tam jak tylko weszłam na korytarz Lucky z płaczem rzuciła się mi w ramiona.
niedziela, 9 grudnia 2012
Rozdział 8
I nadszedł ten dzień. Tia dzień szczęśliwy, radony rozpoczynający nowe życie... bla, bla bla. Biadolenie o Chopinie. O 8 rano zerwał mnie z łóżka jakiś nie określony dźwięk który się później okazał budzikiem. No co nie moja wina nie lubię rano wstawać, a w szczególności w wakacje. Ten cały ślub ma być chyba o 14 z tego co słyszałam. Powalona godzina. Jak ten cały dzień no ale czego się nie robi dla rodziny. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie 1,5 godzinną kąpiel. O tak tego mi było trzeba. Siedziałabym dłużej, ale woda mi ostygła. No tak grzałki to ona nie ma. Ubrałam jakieś stare dresy i luźną koszulkę i zeszłam na dół. Tam wszyscy nerwowo krzątali się i coś tam robili. Ja wzruszyłam ramionami i poszłam do pustej kuchni. Zrobiłam sobie moje czekoladowe płatki z mlekiem i zajadając myślałam o Lucky. Moja wariatka jedna znów w kłopoty wpadła. Idiotka zwyzywała ostatnio w hotelu jakiegoś gnojka, który okazał się Justinem Bieberem. Kiedy dowiedziała się, że to on wyśmiała go i stwierdziła, że Selena jest chyba ślepa chodząc z takim pedalskim lamusem. Później zadowlona poszła do schroniska pomagać. Ja jej czasem nie rozumiem, a wy.
M - Jewel kotku, zaraz stylistka do ciebie przyjdzie więc jedz szybciej.
J - A nie mogę iść tak.
Wskazałam na moje dresy, rozciągnięty t-shirt i niechlujną fryzurę.
M - Kicia nie popsuj tego wspaniałego dla Gemmy dnia.
J - Dobra to idę na górę. Jak ten babsztyl przyjdzie niech wejdzie. - zła poszłam na górę i czekałam na tego babsztyla. Po godzinie raczyła się pojawić.
S - Dobrze to ja Silvia jestem i dzisiaj będę się tobą zajmować.
J - A co to ja dziecko - oj chyba za dużo czasu z Lucky spędzam. Oj demoralizuje mnie.
S - Nie, ale masz być śliczną siostrą panny młodej.
J - Oj to chyba operacje plastyczną muszę zrobić.
S - Nie właśnie śliczna jesteś, a ja muszę to piękno podkreślić.
J - Dobra koniec gadki czas pracy.
Po jakiś 2 godzinach miałam gotowy lekki makijaż składający się tylko z jasnego cienia do powiek i błyszczyka. I piękną fryzurę:
Do ślubu zostały już tylko 2 godziny, a ja z rodzicami, Harrym i zespołem One Direction mieliśmy być godzinę przed czasem. Tak więc podziękowałam Silvii i poszłam ubrać moją sukienkę:
Zadowolona poprawiłam jeszcze tylko wisiorek i zeszłam na dół po schodach. Na dole wszystkim na mój widok opadła szczęka.
Z- Wyglądasz..
Lou - ...zjawiskowo.
Li - ... doskonale.
N - ....pięknie.
H - Siostra piękna jesteś.
J- Dzięki, ale chyba powoli już musimy się zbierać.
H - A no fakt. Rodzice już pojechali.
Szybko wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przed kościół. Tam już stało parę osób. Nawet nasz stary nauczyciel muzyki. Wszyscy podeszliśmy do niego.
J - Dzień dobry panie psorze.
P - O kogo ja widzę małą niepozorna istotka o wielkim głosie.
Z - O Harrym pan mówi.
P - Nie Harry to był wielki mężczyzna o wielkim głosie. Za to jego siostrzyczka Jewel. Nadal nie mogę zapomnieć twojego głosu.
J - Tak wiem straszny fałsz - zaśmialiśmy się.
Li - Miło było pogadać, ale musimy iść pomóc.
J - Do widzenia.
P - Do widzenia malutka mam nadzieję, że kiedyś jeszcze usłyszę twój piękny wokal.
Uśmiechnęłam się tylko i odeszliśmy.
Z - To ty śpiewasz.
J - Yyy nie zdaje ci się.
Zaśmialiśmy się i każdy rozszedł się w swoje strony. Po paru minutach cała ta szopka zwana ślubem rozpoczęła się. Jak zawsze durny marsz weselny .Nic do niego nie mam no, ale ludzie nie można rocka, albo Heavy Metalu zagrać ;)). Zaśmiałam się do własnych myśli i zajęłam moje miejsce obok Harrego w ławce.
Ceremonia szybko minęła. Na przysiędze nawet lekko się wzruszyłam ale na szczęście nikt tego nie widział. Mama ryczała, tato płakał boziu co za mięczaki. Na szczęście jak się szybko zaczęło tak i szybko się skończyło. Po kościele jak zawsze sypanie ryżem ( Kevinki się najedzą ;)). I skłądanie życzeń. Szybko złożyłam swoje życzenia i pojechałam na sale.
_----------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Haha ta da. Jutro dodam wesele (Może ) Dobra ja lecę bo mnie zaraz zadźgają za moje durne pomysły. No ale co czy to nie śmieszne zamknąć siostrę w łazience i słuchać jej pięknego krzyku abym ją wypuściła. No właśnie dobra ja podwija kiece i lecę ( Oj kiecy nie mam więc z lotu nici ). Pa marcheweczki wy moje ;)
M - Jewel kotku, zaraz stylistka do ciebie przyjdzie więc jedz szybciej.
J - A nie mogę iść tak.
Wskazałam na moje dresy, rozciągnięty t-shirt i niechlujną fryzurę.
M - Kicia nie popsuj tego wspaniałego dla Gemmy dnia.
J - Dobra to idę na górę. Jak ten babsztyl przyjdzie niech wejdzie. - zła poszłam na górę i czekałam na tego babsztyla. Po godzinie raczyła się pojawić.
S - Dobrze to ja Silvia jestem i dzisiaj będę się tobą zajmować.
J - A co to ja dziecko - oj chyba za dużo czasu z Lucky spędzam. Oj demoralizuje mnie.
S - Nie, ale masz być śliczną siostrą panny młodej.
J - Oj to chyba operacje plastyczną muszę zrobić.
S - Nie właśnie śliczna jesteś, a ja muszę to piękno podkreślić.
J - Dobra koniec gadki czas pracy.
Po jakiś 2 godzinach miałam gotowy lekki makijaż składający się tylko z jasnego cienia do powiek i błyszczyka. I piękną fryzurę:
Do ślubu zostały już tylko 2 godziny, a ja z rodzicami, Harrym i zespołem One Direction mieliśmy być godzinę przed czasem. Tak więc podziękowałam Silvii i poszłam ubrać moją sukienkę:
Zadowolona poprawiłam jeszcze tylko wisiorek i zeszłam na dół po schodach. Na dole wszystkim na mój widok opadła szczęka.
Z- Wyglądasz..
Lou - ...zjawiskowo.
Li - ... doskonale.
N - ....pięknie.
H - Siostra piękna jesteś.
J- Dzięki, ale chyba powoli już musimy się zbierać.
H - A no fakt. Rodzice już pojechali.
Szybko wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przed kościół. Tam już stało parę osób. Nawet nasz stary nauczyciel muzyki. Wszyscy podeszliśmy do niego.
J - Dzień dobry panie psorze.
P - O kogo ja widzę małą niepozorna istotka o wielkim głosie.
Z - O Harrym pan mówi.
P - Nie Harry to był wielki mężczyzna o wielkim głosie. Za to jego siostrzyczka Jewel. Nadal nie mogę zapomnieć twojego głosu.
J - Tak wiem straszny fałsz - zaśmialiśmy się.
Li - Miło było pogadać, ale musimy iść pomóc.
J - Do widzenia.
P - Do widzenia malutka mam nadzieję, że kiedyś jeszcze usłyszę twój piękny wokal.
Uśmiechnęłam się tylko i odeszliśmy.
Z - To ty śpiewasz.
J - Yyy nie zdaje ci się.
Zaśmialiśmy się i każdy rozszedł się w swoje strony. Po paru minutach cała ta szopka zwana ślubem rozpoczęła się. Jak zawsze durny marsz weselny .Nic do niego nie mam no, ale ludzie nie można rocka, albo Heavy Metalu zagrać ;)). Zaśmiałam się do własnych myśli i zajęłam moje miejsce obok Harrego w ławce.
Ceremonia szybko minęła. Na przysiędze nawet lekko się wzruszyłam ale na szczęście nikt tego nie widział. Mama ryczała, tato płakał boziu co za mięczaki. Na szczęście jak się szybko zaczęło tak i szybko się skończyło. Po kościele jak zawsze sypanie ryżem ( Kevinki się najedzą ;)). I skłądanie życzeń. Szybko złożyłam swoje życzenia i pojechałam na sale.
_----------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Haha ta da. Jutro dodam wesele (Może ) Dobra ja lecę bo mnie zaraz zadźgają za moje durne pomysły. No ale co czy to nie śmieszne zamknąć siostrę w łazience i słuchać jej pięknego krzyku abym ją wypuściła. No właśnie dobra ja podwija kiece i lecę ( Oj kiecy nie mam więc z lotu nici ). Pa marcheweczki wy moje ;)
Rozdział 7
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu. Bez patrzenia na wyświetlacz odebrałam.
J - Słucham.
L - Nie mów słucham bo cię wyrucham - krzyknęła Lucky do słuchawki. Ja zaśmiałam się.
J - Cześć kochanie, co porabiasz - no tak my już tak mamy. Mówimy do siebie czule. Zaciekawiony Harry podszedł do mnie.
H - To twój chłopak - zapytał.
L - Ej ja chłopakiem nie jestem - wydarła ryjka. Ups chyba to usłyszała.
Z - Harry twoja siostra jest lesbą.
J - Lucy poczekaj chwilę. Dan uderz Zdziśka za mnie.
D - Kogo.
J - No tego tam no tego czarnego.
W - O Zayna ci chodzi.
J - O nono.
W - Dobra przywalę mu.
Ja zaśmiałam się i powróciłam do rozmowy.
J - Jak tam w Warszawie i jak się babcia czuje.
L - Z babcią coraz gorzej, ja nie wiem co zrobię jak ona umrze - powiedziała płaczliwym tonem.
J - Kicia nie smutaj.
L - No, ale to prawda. Jestem sierotą, mam tylko ciebie i babcię.
J - No to załatwione przylecisz do mnie.
L - Zobaczy się. No a teraz opowiadaj co to za Bayn.
Z - No kolejna. Zayn jestem wydarł się do słuchawki.
L - A japa kapciu. Chyba że chcesz mi terapie sponsorować - Ja zaśmiałam się tylko.
J- A jak tam po naszej ostatniej imprezce.
L - A weź idź nigdy więcej nie piję tych pedalskich drinków.
J - No, ja też jakieś niedorobione były.
L - Tia takie niedorobione jak One Durexion.
J - Hahahaha no - Harry i reszta zespołu spojrzała na mój telefon.
Lou - Ej mała my tu jesteśmy i nazywamy się One Direction.
L -O ja pierniczę to znaczy się ten teges walę. Ooo chyba ktoś mnie woła. No Laluś już idę zaraz mnie zabierzesz do tej krainy muminków. Ups do znaczy ten teges ja spadam pogadamy później.
J - Hahaha no pewnie i nie ćpaj więcej beze mnie.
L - No ba! Kocham cię Jewel. Oczywiście jak siostrę wy pedały jedne - wydarła się.
J - Ja ciebie też Luc.
Rozłączyłam się i zaczęłam się śmiać.
N - Boże co to za zjeb był.
H - Normalnie bardziej zryta bania niż Louis.
J - To moja przyjaciółka z Polski.
Li - To ona Polką była, a płynnie bo Angielsku nasuwała.
J - Bo jest pół na pół.
Lou - A chyba, że.
Z- Ale języczek to ona cięty ma.
J - Dobrze, że jej w akcji nie widziałeś.
W - Aż taka zła.
D - Znając Jewel znalazła zjeba podobnego do niej.
J - Hahaha bardzo śmieszne.
Zaśmiałam się i poszłam do kuchni po coś do picia. Za mną poszedł Zayn. Poszłam do kuchni i odwróciłam się do niego plecami, aby wziąć szklankę. Gdy się odwróciłam on stał za mną. Mój wzrok po raz pierwszy skrzyżował się z jego oczami. Utonęłam w nich. Po chwili nasze twarze były coraz bliżej, ale ja w porę odsunęłam się.
J - Ten teges no yyy co to było.
Z - Nie wiem.
J - Uff dobra idę na górę pogadać z Luc.
Z - Dobra powiem reszcie.
Nalałam sobie soku jabłkowego i zadowolona poszłam do siebie do pokoju. Tam rzuciłam się na łóżko i zadzwoniłam do Lucky. Gadałyśmy chyba ze 2 godziny. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że dochodzi 18, a ognisko było na 19. Szybko zerwałam moją grubą dupę z łóżka i poszłam do łazienki. Tam ogarnęłam lekko swój wygląd i ubrałam to:
Włosy związałam w kucyka i zadowolona zeszłam na dół. Tam wszyscy siedzieli już przy ognisku. Siadłam sobie pomiędzy Danielle, a Waliyhe.
J - Dobra to co robimy bo trochę nudą wieje.
H - Niall leć po gitarę.
J - Czekaj idę z tobą.
Wstałam z Niallem i ruszyliśmy w stronę jego pokoju.
N - Umiesz grać na gitarze.
J - Tak. Ale na pewno nie tak jak ty.
N - A masz w domu jakąś. Bo jak coś mogę ci pożyczyć drugą i we dwójkę będziemy grali.
J - Możesz pożyczyć, bo swoją co mam tutaj mam rozwaloną, a po za tym nie wiem czy nadążę z tobą z muzyką.
N - Będzie dobrze - przytulił mnie przyjacielsko, wziął dwie gitary jedną podał mi drugą wziął dla siebie, i uchichani wróciliśmy na dół.
Siadłam na moim poprzednim miejscu.
Lou- Ty grasz na gitarze.
J - Początkójąco - powiedziałam ze śmiechem.
H - Nie wiedziałem o tym.
J - Oj braciszku jeszcze wiele o mnie nie wiesz.
N - Dobra co gramy i śpiewamy.
Z - Może coś harcerskiego.
N - Jel znasz nuty.
J - Yep.
Zaczęliśmy grać. Ognisko zakończyło się coś dopiero koło godziny 3 nad ranem. Nie pijani byliśmy tylko ja i Liam. Reszta ululała się bardzo dobrze. Mogę uznać, że nawet chyba ich polubiłam. Z takimi myślami usnęłam we własnym łóżku, pod własną ciepłą kołderką.
_---------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da jest o to i kolejny rozdział. Lucky już jest dodana w bohaterach. ;) Powodzenia w czytaniu tych głupich postów, mam nadzieję, że za bardzo nie zanudzam ;)
J - Słucham.
L - Nie mów słucham bo cię wyrucham - krzyknęła Lucky do słuchawki. Ja zaśmiałam się.
J - Cześć kochanie, co porabiasz - no tak my już tak mamy. Mówimy do siebie czule. Zaciekawiony Harry podszedł do mnie.
H - To twój chłopak - zapytał.
L - Ej ja chłopakiem nie jestem - wydarła ryjka. Ups chyba to usłyszała.
Z - Harry twoja siostra jest lesbą.
J - Lucy poczekaj chwilę. Dan uderz Zdziśka za mnie.
D - Kogo.
J - No tego tam no tego czarnego.
W - O Zayna ci chodzi.
J - O nono.
W - Dobra przywalę mu.
Ja zaśmiałam się i powróciłam do rozmowy.
J - Jak tam w Warszawie i jak się babcia czuje.
L - Z babcią coraz gorzej, ja nie wiem co zrobię jak ona umrze - powiedziała płaczliwym tonem.
J - Kicia nie smutaj.
L - No, ale to prawda. Jestem sierotą, mam tylko ciebie i babcię.
J - No to załatwione przylecisz do mnie.
L - Zobaczy się. No a teraz opowiadaj co to za Bayn.
Z - No kolejna. Zayn jestem wydarł się do słuchawki.
L - A japa kapciu. Chyba że chcesz mi terapie sponsorować - Ja zaśmiałam się tylko.
J- A jak tam po naszej ostatniej imprezce.
L - A weź idź nigdy więcej nie piję tych pedalskich drinków.
J - No, ja też jakieś niedorobione były.
L - Tia takie niedorobione jak One Durexion.
J - Hahahaha no - Harry i reszta zespołu spojrzała na mój telefon.
Lou - Ej mała my tu jesteśmy i nazywamy się One Direction.
L -O ja pierniczę to znaczy się ten teges walę. Ooo chyba ktoś mnie woła. No Laluś już idę zaraz mnie zabierzesz do tej krainy muminków. Ups do znaczy ten teges ja spadam pogadamy później.
J - Hahaha no pewnie i nie ćpaj więcej beze mnie.
L - No ba! Kocham cię Jewel. Oczywiście jak siostrę wy pedały jedne - wydarła się.
J - Ja ciebie też Luc.
Rozłączyłam się i zaczęłam się śmiać.
N - Boże co to za zjeb był.
H - Normalnie bardziej zryta bania niż Louis.
J - To moja przyjaciółka z Polski.
Li - To ona Polką była, a płynnie bo Angielsku nasuwała.
J - Bo jest pół na pół.
Lou - A chyba, że.
Z- Ale języczek to ona cięty ma.
J - Dobrze, że jej w akcji nie widziałeś.
W - Aż taka zła.
D - Znając Jewel znalazła zjeba podobnego do niej.
J - Hahaha bardzo śmieszne.
Zaśmiałam się i poszłam do kuchni po coś do picia. Za mną poszedł Zayn. Poszłam do kuchni i odwróciłam się do niego plecami, aby wziąć szklankę. Gdy się odwróciłam on stał za mną. Mój wzrok po raz pierwszy skrzyżował się z jego oczami. Utonęłam w nich. Po chwili nasze twarze były coraz bliżej, ale ja w porę odsunęłam się.
J - Ten teges no yyy co to było.
Z - Nie wiem.
J - Uff dobra idę na górę pogadać z Luc.
Z - Dobra powiem reszcie.
Nalałam sobie soku jabłkowego i zadowolona poszłam do siebie do pokoju. Tam rzuciłam się na łóżko i zadzwoniłam do Lucky. Gadałyśmy chyba ze 2 godziny. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że dochodzi 18, a ognisko było na 19. Szybko zerwałam moją grubą dupę z łóżka i poszłam do łazienki. Tam ogarnęłam lekko swój wygląd i ubrałam to:
Włosy związałam w kucyka i zadowolona zeszłam na dół. Tam wszyscy siedzieli już przy ognisku. Siadłam sobie pomiędzy Danielle, a Waliyhe.
J - Dobra to co robimy bo trochę nudą wieje.
H - Niall leć po gitarę.
J - Czekaj idę z tobą.
Wstałam z Niallem i ruszyliśmy w stronę jego pokoju.
N - Umiesz grać na gitarze.
J - Tak. Ale na pewno nie tak jak ty.
N - A masz w domu jakąś. Bo jak coś mogę ci pożyczyć drugą i we dwójkę będziemy grali.
J - Możesz pożyczyć, bo swoją co mam tutaj mam rozwaloną, a po za tym nie wiem czy nadążę z tobą z muzyką.
N - Będzie dobrze - przytulił mnie przyjacielsko, wziął dwie gitary jedną podał mi drugą wziął dla siebie, i uchichani wróciliśmy na dół.
Siadłam na moim poprzednim miejscu.
Lou- Ty grasz na gitarze.
J - Początkójąco - powiedziałam ze śmiechem.
H - Nie wiedziałem o tym.
J - Oj braciszku jeszcze wiele o mnie nie wiesz.
N - Dobra co gramy i śpiewamy.
Z - Może coś harcerskiego.
N - Jel znasz nuty.
J - Yep.
Zaczęliśmy grać. Ognisko zakończyło się coś dopiero koło godziny 3 nad ranem. Nie pijani byliśmy tylko ja i Liam. Reszta ululała się bardzo dobrze. Mogę uznać, że nawet chyba ich polubiłam. Z takimi myślami usnęłam we własnym łóżku, pod własną ciepłą kołderką.
_---------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da jest o to i kolejny rozdział. Lucky już jest dodana w bohaterach. ;) Powodzenia w czytaniu tych głupich postów, mam nadzieję, że za bardzo nie zanudzam ;)
Rozdział 6
Wczoraj u Sama spędziliśmy 3 godziny. Do napisu na lewym nadgarstku do tatuowałam sobie na drugiej stronie "I want to be myself", a także trzy nutki za uchem i serduszko na lewej kostce. Zadowolona szybko wróciłam do domu i poszłam spać. Teraz właśnie leżę sobie w łóżku i myślę co teraz robić. Ślub i wesele są dopiero za 4 dni. O bosh nie chce mi się tu tyle siedzieć. Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 11.11. Ze śmiechem krzyknęłam na cały dom.
J - Szatan mnie kocha - i zaśmiałam się. Zeszłam z łóżka i poszłam pod prysznic, tam szybko umyłam się i wysuszyłam włosy, a ubrałam to:
Zadowolona zeszłam na śniadanie. Tam siedziała Wal, Dan i Harry.
J - Cześć Kociaczki.
H - Dzisiaj wtorek więc dobry humorek.
J - A ty masz dzisiaj na głowie chyba worek.
Zaczęliśmy się śmiać.
W - Oj chyba się wyspaliście.
J - Nie zdaje wam się.
D- Co dzisiaj robimy.
H - Nie wiem jak wy, ale ja mam wieczorem ochotę na ognisko.
W - Dobry pomysł, a teraz co porobimy.
J - Yyy możemy iść do ogrodu poopalać się.
D- O tak.
H - Spoko to ja idę chłopakom powiedzieć.
Wzruszyłam ramionami i wzięłam kanapkę i powiedziałam.
J - Nie wiem jak wy, ale ja idę się przebrać bo inaczej Harry sam nas rozbierze.
W - O kurka dobra to ja lecę.
D - Ja też.
I już po chwili ich nie było ja zaśmiałam się i poczłapałam do siebie. Szybko odnalazłam swój strój kąpielowy i ubrałam go:
Zadowolona chwyciłam jeszcze moje czarne RayBany, książkę, słuchawki i telefon, a w drugą rękę wzięłam koc. Zadowolona wyszłam przez okno i po drabince zeszłam do samego ogrodu. Rozłożyłam sobie kocyk i włączając muzykę czytałam sobie książkę. Po jakiejś godzinie zeszła się reszta. Jakiś mulat chyba Zenon podszedł do mnie i wyjął mi jedną słuchawkę i włożył sobie do ucha.
J - A to co McDonald.
Z- Fajna nuta co to.
J - Nie znasz.
Z - No faktycznie takie jakieś dziwne dźwięki i jazgoty.
J - Właśnie obraziłeś język polski.
No faktycznie to zrobił bo w moim słuchawkach leciały jakieś Polskie piosenki. No tak wy nie wiecie ostatnie pół roku spędziłam właśnie w Polsce, gdzie oszlifowałam ten język do perfekcji, a także poznałam ważną dla mnie osobę, a nawet dwie. Nie, nie chodzi mi o chłopaka. Poznałam cudowną dziewczynę, mogę spokojnie o niej mówić, że jest moją najlepszą przyjaciółką. Nazywa się ona Lucky i jest w moim wieku. Jest pół polką pół angielką. Ja poznałam ją od jej dwóch stron jedną ma wredną, a drugą przyjazną. Ta druga strona ukazała mi się kiedy zaczęłam opiekować się pewną staruszką panią Nowak. Od tego samego dnia opiekowałyśmy się nią razem z Lucy jak ją nazywam. Kobieta pokochała nas jak swoje wnuczki, a my ją także pokochałyśmy. I już wiecie co to za ukochane, cudowne osoby poznałam. Cud malinka. Moje przemyślenia przerwał..........
_------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da jest już 6 ;) Nie miałam czasu, aby wcześniej wstawić ale już jest
J - Szatan mnie kocha - i zaśmiałam się. Zeszłam z łóżka i poszłam pod prysznic, tam szybko umyłam się i wysuszyłam włosy, a ubrałam to:
Zadowolona zeszłam na śniadanie. Tam siedziała Wal, Dan i Harry.
J - Cześć Kociaczki.
H - Dzisiaj wtorek więc dobry humorek.
J - A ty masz dzisiaj na głowie chyba worek.
Zaczęliśmy się śmiać.
W - Oj chyba się wyspaliście.
J - Nie zdaje wam się.
D- Co dzisiaj robimy.
H - Nie wiem jak wy, ale ja mam wieczorem ochotę na ognisko.
W - Dobry pomysł, a teraz co porobimy.
J - Yyy możemy iść do ogrodu poopalać się.
D- O tak.
H - Spoko to ja idę chłopakom powiedzieć.
Wzruszyłam ramionami i wzięłam kanapkę i powiedziałam.
J - Nie wiem jak wy, ale ja idę się przebrać bo inaczej Harry sam nas rozbierze.
W - O kurka dobra to ja lecę.
D - Ja też.
I już po chwili ich nie było ja zaśmiałam się i poczłapałam do siebie. Szybko odnalazłam swój strój kąpielowy i ubrałam go:
Zadowolona chwyciłam jeszcze moje czarne RayBany, książkę, słuchawki i telefon, a w drugą rękę wzięłam koc. Zadowolona wyszłam przez okno i po drabince zeszłam do samego ogrodu. Rozłożyłam sobie kocyk i włączając muzykę czytałam sobie książkę. Po jakiejś godzinie zeszła się reszta. Jakiś mulat chyba Zenon podszedł do mnie i wyjął mi jedną słuchawkę i włożył sobie do ucha.
J - A to co McDonald.
Z- Fajna nuta co to.
J - Nie znasz.
Z - No faktycznie takie jakieś dziwne dźwięki i jazgoty.
J - Właśnie obraziłeś język polski.
No faktycznie to zrobił bo w moim słuchawkach leciały jakieś Polskie piosenki. No tak wy nie wiecie ostatnie pół roku spędziłam właśnie w Polsce, gdzie oszlifowałam ten język do perfekcji, a także poznałam ważną dla mnie osobę, a nawet dwie. Nie, nie chodzi mi o chłopaka. Poznałam cudowną dziewczynę, mogę spokojnie o niej mówić, że jest moją najlepszą przyjaciółką. Nazywa się ona Lucky i jest w moim wieku. Jest pół polką pół angielką. Ja poznałam ją od jej dwóch stron jedną ma wredną, a drugą przyjazną. Ta druga strona ukazała mi się kiedy zaczęłam opiekować się pewną staruszką panią Nowak. Od tego samego dnia opiekowałyśmy się nią razem z Lucy jak ją nazywam. Kobieta pokochała nas jak swoje wnuczki, a my ją także pokochałyśmy. I już wiecie co to za ukochane, cudowne osoby poznałam. Cud malinka. Moje przemyślenia przerwał..........
_------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Ta da jest już 6 ;) Nie miałam czasu, aby wcześniej wstawić ale już jest
sobota, 8 grudnia 2012
Rozdział 5
Szybko dobiegliśmy do naszych małpiątek. Podbiegłam do nich i zaczęłam wszystkich przytulać. Po chwili doszły do nas jakieś 2 dziewczyny.
J - Hejka.
D1 - A ty kto niby?
J - Hmm dobre pytanie.
D2 - Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
N - Dziewczyny ona jest ...
J - Nicky zamknij się - powiedziałam ze śmiechem do chłopaka i zwróciłam się do dziewczyn - Hmm tak nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Szkoda mi was.
D1 - Niby czemu.
J - No bo ja założyłam ten klub - i zaczęłam się śmiać.
D2 - Ups.
N - Hahaha a tak w ogóle Jewel poznaj Katie i Lole nasze nowe nabytki.
J - Miło mi Jewel jestem dla przyjaciół Lia, po moim drugim imieniu.
N - Dobra koniec gadki, czas na zabawki.
J - Erotman - mruknęłam pod nosem. Na co reszta zaczęła się śmiać. Zaczęliśmy sobie tańczyć. Po 3 godzinach zmęczeni siedliśmy sobie na podłodze i zaczęliśmy gadać. Przerwał nam pisk Loli.
J - I czego drzesz japę.
L - Za tobą jest Harry Styles i One Direction.
Odwróciłam się i zrobiłam minę wtf. Za sobą zobaczyłam mojego brata oczywiście w czapce. Zaczęłam krzyczeć i uciekać.
J- Aaaa moje oczy weźcie to weźcie - Nick podbiegł do mnie przestrachany, a reszta się śmiała.
N - Lia co ci.
J - Zobaczyłam krzywy ryj Stylesa.
H - Bez przesady młoda - krzyknął zbulwersowany.
J - Hitem nastolatek to ty nie jesteś.
H - A właśnie że jestem.
J - Phi.
L - To ty go znasz.
J - Ja nieee - powiedziałam niewinnie.
D - Dobra koniec bachory macie się pogodzić.
H - Nie wiem o co ci chodzi Dan.
D- Oj ty już dobrze wiesz.
J- Ja z nim nie. Przez niego telefon popsułam.
H- A ja przez ciebie wywaliłem Taco's.
J - Oj straszne.
N - Dan ja podchodzę do Jel, a ty do Harrego i wiesz co robić.
Nick wziął butelkę wody i wylał mi na głowę, a Dan zerwała czapkę z głowy Harrego.
N - No i wszyscy radośni - ja wściekła spojrzałam na niego i dotknęłam moich już kręconych włosów.
J - Nickolasie Jaredzie West masz 5 sekund na ucieczkę.
Chłopak szybko zerwał się do biegu a ja za nim.
J- Nie uciekniesz mi mały znam wszystkie twoje kryjówki.
N - Danielle, Harry pomocy.
H- Haha Dajesz Jewel.
J- Harry morda.
H - A wybaczysz mi.
J - Się zobaczy.
Dogoniłam Nicka i skoczyłam mu na plecy biedaczek zaliczył glebę razem ze mną. Zaczęłam się śmiać. Harry podszedł do mnie, a chłopcy chrząknęli.
Lou - Wiem Harry, że chcesz pobyć ze swoją dziewczyną sam na sam, ale przedstawić byś nas mógł.
H - Ale to nie moja dziewczyna.
Z- To teraz tak się mówi.
J - Morda kapcie, nie jestem z nim. Mam na to jedno określenie fuuuuuuuuuuuuuuuj.
D - Bez jaj myśleliście, że są razem.
Ni - No a nie.
H - Chłopcy poznajcie moją młodszą siostrę Jewel. Louis ty powinieneś ją kojarzyć.
Lou - Emoniewiadomoco.
J - We własnej osobie, a Harry zaraz oberwiesz starszy się odezwał już bo.
Ni - To ty masz jeszcze jedną siostrę.
J - Nie jestem robotem z przeszłości tego debila.
Li - Poczekaj Dan mówiłaś mi coś o tej dziewczynie.
D - No tak.
Li - I że nie skojarzyłem, że to siostra loczka.
H - A właśnie Jewel nie przedstawiłem ci ich.
J - Brawa za spostrzegawczość.
H -Haha, a tak więc ten czarny to Zayn, Blondi to Niall, Louisa znasz, a ostatni to Liam. Ta czarna dziewczyna to Waliyha siostra Zayna.
J - Wal znam, Dan znam, Li znam i Lou znam. Więc niech kwiatki cię trzymają i się z ciebie śmieją.
H - Co?
J - Nic.
Z- Dobra my się zbieramy, bo Harry miał nas gdzieś zabrać.
J - No to nara, A Nick ty mnie zabierasz do Sama.
H - CO nie?
Lou - Kto to Sam.
J - Najlepszy tatuażysta w Holmes Chaple.
Powiedziałam to i szybko pobiegłam z Nickym do Sama.
_---------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Głupi rozdział ale jest heheh no dobra Natalie czekam na rozdział u ciebie ;)
J - Hejka.
D1 - A ty kto niby?
J - Hmm dobre pytanie.
D2 - Nieupoważnionym wstęp wzbroniony.
N - Dziewczyny ona jest ...
J - Nicky zamknij się - powiedziałam ze śmiechem do chłopaka i zwróciłam się do dziewczyn - Hmm tak nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Szkoda mi was.
D1 - Niby czemu.
J - No bo ja założyłam ten klub - i zaczęłam się śmiać.
D2 - Ups.
N - Hahaha a tak w ogóle Jewel poznaj Katie i Lole nasze nowe nabytki.
J - Miło mi Jewel jestem dla przyjaciół Lia, po moim drugim imieniu.
N - Dobra koniec gadki, czas na zabawki.
J - Erotman - mruknęłam pod nosem. Na co reszta zaczęła się śmiać. Zaczęliśmy sobie tańczyć. Po 3 godzinach zmęczeni siedliśmy sobie na podłodze i zaczęliśmy gadać. Przerwał nam pisk Loli.
J - I czego drzesz japę.
L - Za tobą jest Harry Styles i One Direction.
Odwróciłam się i zrobiłam minę wtf. Za sobą zobaczyłam mojego brata oczywiście w czapce. Zaczęłam krzyczeć i uciekać.
J- Aaaa moje oczy weźcie to weźcie - Nick podbiegł do mnie przestrachany, a reszta się śmiała.
N - Lia co ci.
J - Zobaczyłam krzywy ryj Stylesa.
H - Bez przesady młoda - krzyknął zbulwersowany.
J - Hitem nastolatek to ty nie jesteś.
H - A właśnie że jestem.
J - Phi.
L - To ty go znasz.
J - Ja nieee - powiedziałam niewinnie.
D - Dobra koniec bachory macie się pogodzić.
H - Nie wiem o co ci chodzi Dan.
D- Oj ty już dobrze wiesz.
J- Ja z nim nie. Przez niego telefon popsułam.
H- A ja przez ciebie wywaliłem Taco's.
J - Oj straszne.
N - Dan ja podchodzę do Jel, a ty do Harrego i wiesz co robić.
Nick wziął butelkę wody i wylał mi na głowę, a Dan zerwała czapkę z głowy Harrego.
N - No i wszyscy radośni - ja wściekła spojrzałam na niego i dotknęłam moich już kręconych włosów.
J - Nickolasie Jaredzie West masz 5 sekund na ucieczkę.
Chłopak szybko zerwał się do biegu a ja za nim.
J- Nie uciekniesz mi mały znam wszystkie twoje kryjówki.
N - Danielle, Harry pomocy.
H- Haha Dajesz Jewel.
J- Harry morda.
H - A wybaczysz mi.
J - Się zobaczy.
Dogoniłam Nicka i skoczyłam mu na plecy biedaczek zaliczył glebę razem ze mną. Zaczęłam się śmiać. Harry podszedł do mnie, a chłopcy chrząknęli.
Lou - Wiem Harry, że chcesz pobyć ze swoją dziewczyną sam na sam, ale przedstawić byś nas mógł.
H - Ale to nie moja dziewczyna.
Z- To teraz tak się mówi.
J - Morda kapcie, nie jestem z nim. Mam na to jedno określenie fuuuuuuuuuuuuuuuj.
D - Bez jaj myśleliście, że są razem.
Ni - No a nie.
H - Chłopcy poznajcie moją młodszą siostrę Jewel. Louis ty powinieneś ją kojarzyć.
Lou - Emoniewiadomoco.
J - We własnej osobie, a Harry zaraz oberwiesz starszy się odezwał już bo.
Ni - To ty masz jeszcze jedną siostrę.
J - Nie jestem robotem z przeszłości tego debila.
Li - Poczekaj Dan mówiłaś mi coś o tej dziewczynie.
D - No tak.
Li - I że nie skojarzyłem, że to siostra loczka.
H - A właśnie Jewel nie przedstawiłem ci ich.
J - Brawa za spostrzegawczość.
H -Haha, a tak więc ten czarny to Zayn, Blondi to Niall, Louisa znasz, a ostatni to Liam. Ta czarna dziewczyna to Waliyha siostra Zayna.
J - Wal znam, Dan znam, Li znam i Lou znam. Więc niech kwiatki cię trzymają i się z ciebie śmieją.
H - Co?
J - Nic.
Z- Dobra my się zbieramy, bo Harry miał nas gdzieś zabrać.
J - No to nara, A Nick ty mnie zabierasz do Sama.
H - CO nie?
Lou - Kto to Sam.
J - Najlepszy tatuażysta w Holmes Chaple.
Powiedziałam to i szybko pobiegłam z Nickym do Sama.
_---------------------------------------------------------------------------------------------------------_
Głupi rozdział ale jest heheh no dobra Natalie czekam na rozdział u ciebie ;)
czwartek, 6 grudnia 2012
Rozdział 4
Obudziłam się coś koło 8 rano. Boziu przecież to jeszcze noc. Usnąć już nie usnę więc postanowiłam wstać. Zwlokłam moje zwłoki z łóżka i poszłam do łazienki tam wzięłam prysznic wyprostowałam włosy. No co z Harrym jeszcze się nie pogodziłam, i ubrałam to:
Zadowolona zeszłam na dół. Tam w kuchni spotkałam mamę i tatę.
J - Witam rodzinkę.
M - Siadaj ja coś ci zaraz na śniadanie zrobię a ty opowiadaj.
T - Właśnie ja też jeszcze się nie dowiedziałem jak tam te 2 letnie warsztaty.
J - Hmm nie wiem od czego zacząć. Dzięki nim dużo się nauczyłam. Nawet wystąpiłam w paru teledyskach.
M - A poznałaś jakiegoś chłopaka.
J - Mamo.
T - No Jewelko odpowiedz mamie na pytanie.
J - A męczcie sobie Harrego - powiedziałam ze śmiechem. Po chwili przede mną stał talerz z kanapkami z nutellą. Szybko je spałaszowałam (Jak zwierze ;) ) i zaczęłam zbierać moje szanowne cztery literki.
J- Miło było, ale idę odwiedzić stare kąty.
M - Jak chcesz mogę iść po Harrego, albo Gemmę.
T - Anne nie widzisz, że ma proste włosy. Z Harrym się pokłóciła.
M - No fakt nie przyzwyczaiłam się jeszcze że mam dwójkę swoich bliźniąt pod dachem - powiedziała ze śmiechem.
J - Nie ma potrzeby budzić nikogo pójdę sama. Mam tylko pytanie Nick w domu, czy gdzieś wyjechał.
M - W domu.
J - No to na razie.
Szybko wyszłam z domu i poszłam do budynku obok. Grzecznie zapukałam, a drzwi otworzył mi wysoki czarnowłosy chłopak o nieziemskich błękitnych oczach. No tak urósł troszeczkę.
N - W czym mogę pomóc.
J - Witam szukam takiego małego urwisa zwanego Nicky.
N - Nie wierzę Jewel - chłopak zaśmiał się i rzucił się mocno przytulając. Ja zaśmiałam się. Po paru minutach chłopaczyna uspokoiła się.
J - Masz czas na mnie.
N- Dla ciebie zawsze. Może wejdziesz ja się przebiorę i gdzieś pójdziemy.
J- No pewnie.
Weszłam do jego domu. Jak zwykle pusto. Rodzice chłopaka są tak zwanymi pracoholikami nie mają dla niego czasu. Nie wiem jak on to znosi. Nick szybko pobiegł na górę przebrać się, a ja podeszłam do okna. Pod moim domem zatrzymał się czarny samochód z którego wyszedł chłopak o brązowych włosach. Aha pewnie 5 członek boysbendu mojego brata. Za nim z samochodu wyszła dziewczyna z burzą brązowych loków i czarnowłosa. Przyjrzałam się im i rozpoznałam w dziewczynach Danielle i Waliyhe. Chłopak podszedł do Dan i złapał ją za ręke na co Wal udawała odruch wymiotny. Zaśmiałam się. Po chwili na dół zbiegł gotowy Nick.
N- Co lecimy.
J- No a jak.
Wybiegliśmy jak szoguny z domu i zaczęliśmy się śmiać. Ja usiadłam na chodniku i tarzałam się ze śmiechu. Po chwili podeszłą do mnie Dan.
D- Oj Jewel uważaj bo cię za dziecko specjalnej troski wezmą.
Spojrzałam na nią i w jeszcze większą brechawę wpadłam.
N - Lia ruszaj zadek i biegniemy.
J - Po....Je....Bało cię chy....yba - powiedziałam między wybuchami śmiechu. Po chwili do nas dołączył ten chłopak i Wal.
Uspokoiłam się trochę i zwróciłam się do dziewczyn.
J - A wy co tu w ogóle robicie.
D- Ja chodzę z tym o, a Wal jest siostrą Zayna.
J - Yyy kogo.
W - Zayna Malika.
J - Dokładniej.
L - No proszę cię nie znasz One Direction.
J- Nie za bardzo znam tylko z tego zespołu Harrego i Louisa.
L- Aha to tłumaczy sprawę, a tak ogólnie to Liam jestem.
J- Yyy szogun to znaczy się mówi Jewel.
N - Szogun ruszaj dupę bo zaraz ekipa zaczyna tańczyć.
J - Nie gadaj zabierasz mnie do nich.
N - No tak.
Szybko wstałam i zaczęłam skakać i piszczeć.
W - A jej co - zapytała Nicka
N - Nie była tu od jakiś 3 lat.
L - To ona tu się wychowała.
D - No tak mówiłam ci przecież o tej dziewczynie co zna Harrego, a właśnie znowu się pokłóciliście.
J - Co nieee.
D- Aha ty masz proste włosy, a on zapewne czapkę.
J - Dobra miło się gadało, ale muszę lecieć. Spotkamy się później. Nie chciałam odpowiadać na to pytanie więc szybko złapałam Nicka za rękę i pobiegliśmy śmiejąc się jak dzieci
**************************************************************************
Wesołych Mikołajek ;**
Zadowolona zeszłam na dół. Tam w kuchni spotkałam mamę i tatę.
J - Witam rodzinkę.
M - Siadaj ja coś ci zaraz na śniadanie zrobię a ty opowiadaj.
T - Właśnie ja też jeszcze się nie dowiedziałem jak tam te 2 letnie warsztaty.
J - Hmm nie wiem od czego zacząć. Dzięki nim dużo się nauczyłam. Nawet wystąpiłam w paru teledyskach.
M - A poznałaś jakiegoś chłopaka.
J - Mamo.
T - No Jewelko odpowiedz mamie na pytanie.
J - A męczcie sobie Harrego - powiedziałam ze śmiechem. Po chwili przede mną stał talerz z kanapkami z nutellą. Szybko je spałaszowałam (Jak zwierze ;) ) i zaczęłam zbierać moje szanowne cztery literki.
J- Miło było, ale idę odwiedzić stare kąty.
M - Jak chcesz mogę iść po Harrego, albo Gemmę.
T - Anne nie widzisz, że ma proste włosy. Z Harrym się pokłóciła.
M - No fakt nie przyzwyczaiłam się jeszcze że mam dwójkę swoich bliźniąt pod dachem - powiedziała ze śmiechem.
J - Nie ma potrzeby budzić nikogo pójdę sama. Mam tylko pytanie Nick w domu, czy gdzieś wyjechał.
M - W domu.
J - No to na razie.
Szybko wyszłam z domu i poszłam do budynku obok. Grzecznie zapukałam, a drzwi otworzył mi wysoki czarnowłosy chłopak o nieziemskich błękitnych oczach. No tak urósł troszeczkę.
N - W czym mogę pomóc.
J - Witam szukam takiego małego urwisa zwanego Nicky.
N - Nie wierzę Jewel - chłopak zaśmiał się i rzucił się mocno przytulając. Ja zaśmiałam się. Po paru minutach chłopaczyna uspokoiła się.
J - Masz czas na mnie.
N- Dla ciebie zawsze. Może wejdziesz ja się przebiorę i gdzieś pójdziemy.
J- No pewnie.
Weszłam do jego domu. Jak zwykle pusto. Rodzice chłopaka są tak zwanymi pracoholikami nie mają dla niego czasu. Nie wiem jak on to znosi. Nick szybko pobiegł na górę przebrać się, a ja podeszłam do okna. Pod moim domem zatrzymał się czarny samochód z którego wyszedł chłopak o brązowych włosach. Aha pewnie 5 członek boysbendu mojego brata. Za nim z samochodu wyszła dziewczyna z burzą brązowych loków i czarnowłosa. Przyjrzałam się im i rozpoznałam w dziewczynach Danielle i Waliyhe. Chłopak podszedł do Dan i złapał ją za ręke na co Wal udawała odruch wymiotny. Zaśmiałam się. Po chwili na dół zbiegł gotowy Nick.
N- Co lecimy.
J- No a jak.
Wybiegliśmy jak szoguny z domu i zaczęliśmy się śmiać. Ja usiadłam na chodniku i tarzałam się ze śmiechu. Po chwili podeszłą do mnie Dan.
D- Oj Jewel uważaj bo cię za dziecko specjalnej troski wezmą.
Spojrzałam na nią i w jeszcze większą brechawę wpadłam.
N - Lia ruszaj zadek i biegniemy.
J - Po....Je....Bało cię chy....yba - powiedziałam między wybuchami śmiechu. Po chwili do nas dołączył ten chłopak i Wal.
Uspokoiłam się trochę i zwróciłam się do dziewczyn.
J - A wy co tu w ogóle robicie.
D- Ja chodzę z tym o, a Wal jest siostrą Zayna.
J - Yyy kogo.
W - Zayna Malika.
J - Dokładniej.
L - No proszę cię nie znasz One Direction.
J- Nie za bardzo znam tylko z tego zespołu Harrego i Louisa.
L- Aha to tłumaczy sprawę, a tak ogólnie to Liam jestem.
J- Yyy szogun to znaczy się mówi Jewel.
N - Szogun ruszaj dupę bo zaraz ekipa zaczyna tańczyć.
J - Nie gadaj zabierasz mnie do nich.
N - No tak.
Szybko wstałam i zaczęłam skakać i piszczeć.
W - A jej co - zapytała Nicka
N - Nie była tu od jakiś 3 lat.
L - To ona tu się wychowała.
D - No tak mówiłam ci przecież o tej dziewczynie co zna Harrego, a właśnie znowu się pokłóciliście.
J - Co nieee.
D- Aha ty masz proste włosy, a on zapewne czapkę.
J - Dobra miło się gadało, ale muszę lecieć. Spotkamy się później. Nie chciałam odpowiadać na to pytanie więc szybko złapałam Nicka za rękę i pobiegliśmy śmiejąc się jak dzieci
**************************************************************************
Wesołych Mikołajek ;**
środa, 5 grudnia 2012
Rozdział 3
Wyszłam ze sklepu i wpadłam na kogoś. Tym ktosiem okazał się nie kto inny tylko Harry. No tak ja i moje szczęście. Czujecie ten sarkazm.
H - Nic ci się nie stało.
J - Obchodzi cię to.
H - No tak. Jesteś ładną dziewczyną i nie może ci się nic stać.
J - Gadka na podryw daruj sobie.
Z - U Hazza któraś odmówiła twoim słodkim zielonym oczętom.
J - Słodkie to on ma tylko loki, które ma ukryte pod czapką.
H - No wiem zawaliste są.
J - Tia w snach. Czyżbyś się z kimś pokłócił.
H - Co czemu coś takiego sugerujesz.
J - Kiedy pokłócisz się z ważną dla ciebie osobą zawsze zakładasz czapkę, aby ukryć loczki - powiedziała i odeszłam. Odwróciłam się jeszcze i ujrzałam zdziwioną twarzyczkę Harrego. Oj czyżbym go zszokowała. Zadowolona z siebie poszłam do mojego domu z dzieciństwa. Podeszłam do niego i stwierdziłam, że nic się nie zmieniło. Z wahaniem weszłam przez drzwi wejściowe i skierowałam się do salonu. Nie pomyliłam się tam siedzieli dziadkowie, mama, tata i Gemma z narzeczonym.
J - Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem. No ciekawe czy mnie rozpoznają.
M - Ty to pewnie jesteś jakaś koleżanka Harrego.
Mój tato nie wytrzymał i się zaczął śmiać jak pojebany.
T - Wiesz co Anne własnej córki nie poznać.
M - Jewel.
J - Haha we własnej skromnej osobie.
Mama zaśmiała się i szybko podbiegł do mnie i przytuliła, to samo zrobili dziadkowie. Po odebraniu od nich czułości podeszłam do Gemmy i jej przyszłego męża.
J - Widzę siostra, że jednak znalazłaś swój ideał.
G - Boziu mała jak ja się za tobą stęskniłam - powiedziała tylko i mocno mnie przytuliła. Ja zaśmiałam się.
J - A może byś mnie przedstawiła.
G - No fakt - zaśmiała się. - A więc to jest mój idealny narzeczony David, David poznaj moją młodszą siostrzyczkę Jewel.
J - Miło mi.
D - Mi również.
J - Mamo gdzie mogę odpocząć.
M - W swojej starej sypialni w trafisz.
J - No pewnie.
Pożegnałam się z rodzinką i poszłam na górę. Podeszłam do białych drzwi z tabliczką "Zakazane strefa zamknięta". Pogładziłam tabliczkę i cicho się zaśmiałam. Wspomnienia zaczęły napływać. Otworzyłam powoli drzwi. I moim oczom ukazał się nie zmieniony mój stary pokój. Ściany były koloru brązowego, pod ścianą wielkie łóżko z mnóstwem poduszek, biurko, półeczka z książkami, fotel i szafa. Na środku pokoju stała także teraz moja walizka. Podeszłam do niej i wyjęłam swoją piżamę w kotki. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i gotowa poszłam spać. Usnęłam szybciej niż przyłożyłam głowę do poduszki.
H - Nic ci się nie stało.
J - Obchodzi cię to.
H - No tak. Jesteś ładną dziewczyną i nie może ci się nic stać.
J - Gadka na podryw daruj sobie.
Z - U Hazza któraś odmówiła twoim słodkim zielonym oczętom.
J - Słodkie to on ma tylko loki, które ma ukryte pod czapką.
H - No wiem zawaliste są.
J - Tia w snach. Czyżbyś się z kimś pokłócił.
H - Co czemu coś takiego sugerujesz.
J - Kiedy pokłócisz się z ważną dla ciebie osobą zawsze zakładasz czapkę, aby ukryć loczki - powiedziała i odeszłam. Odwróciłam się jeszcze i ujrzałam zdziwioną twarzyczkę Harrego. Oj czyżbym go zszokowała. Zadowolona z siebie poszłam do mojego domu z dzieciństwa. Podeszłam do niego i stwierdziłam, że nic się nie zmieniło. Z wahaniem weszłam przez drzwi wejściowe i skierowałam się do salonu. Nie pomyliłam się tam siedzieli dziadkowie, mama, tata i Gemma z narzeczonym.
J - Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem. No ciekawe czy mnie rozpoznają.
M - Ty to pewnie jesteś jakaś koleżanka Harrego.
Mój tato nie wytrzymał i się zaczął śmiać jak pojebany.
T - Wiesz co Anne własnej córki nie poznać.
M - Jewel.
J - Haha we własnej skromnej osobie.
Mama zaśmiała się i szybko podbiegł do mnie i przytuliła, to samo zrobili dziadkowie. Po odebraniu od nich czułości podeszłam do Gemmy i jej przyszłego męża.
J - Widzę siostra, że jednak znalazłaś swój ideał.
G - Boziu mała jak ja się za tobą stęskniłam - powiedziała tylko i mocno mnie przytuliła. Ja zaśmiałam się.
J - A może byś mnie przedstawiła.
G - No fakt - zaśmiała się. - A więc to jest mój idealny narzeczony David, David poznaj moją młodszą siostrzyczkę Jewel.
J - Miło mi.
D - Mi również.
J - Mamo gdzie mogę odpocząć.
M - W swojej starej sypialni w trafisz.
J - No pewnie.
Pożegnałam się z rodzinką i poszłam na górę. Podeszłam do białych drzwi z tabliczką "Zakazane strefa zamknięta". Pogładziłam tabliczkę i cicho się zaśmiałam. Wspomnienia zaczęły napływać. Otworzyłam powoli drzwi. I moim oczom ukazał się nie zmieniony mój stary pokój. Ściany były koloru brązowego, pod ścianą wielkie łóżko z mnóstwem poduszek, biurko, półeczka z książkami, fotel i szafa. Na środku pokoju stała także teraz moja walizka. Podeszłam do niej i wyjęłam swoją piżamę w kotki. Poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i gotowa poszłam spać. Usnęłam szybciej niż przyłożyłam głowę do poduszki.
Rozdział 2
Rano, jak godzinę 11 można tak nazwać obudził mnie mój telefon. A konkretniej piosenka Linkin Park - Burn it down. Przestraszona spadłam z łóżka. Nie otwierając oczu odebrałam.
H - Cześć siostra.
J - Harry.
H - No a kto by inny.
J - Co się stało, że do mnie dzwonisz. Przypomniałeś sobie o mnie.
H - No przepraszam, ale zapracowany byłem.
J - Aha.
H - Przyjeżdżasz na ślub Gemmy, który jest w tą sobotę.
J - Chyba tak.
H - Jak to chyba. Twoja starsza siostra się wychodzi za mąż a ty mówisz, że chyba.
J - Tak Harry będę.
H - Co nie zmienia faktu, że zawahałaś się. Nie poznaje cię.
J - Co ty mnie nie poznajesz. To nie ja 2 lata nie rozmawiałam z tobą.
H - Jak to nie przecież dzwoniłem, wysyłałem smsy.
J- Tak jeden telefon na 4 miesiące i może ze 2 smsy w miesiącu to naprawdę dużo.
H - Wiesz co nie chce mi się z tobą gadać. Nara.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć gdyż ten pustak rozłączył się. Rzuciłam moim telefonem o ścianę. Niestety nie przeżył on w tej walce. Nosz kurka zawalisty dzień się rozpoczyna. Kłótnia z moim ukochanym bratem, rozwalony telefon. Ehhh. Zrezygnowana poszłam do łazienki i ubrałam to
Moje naturalnie kręcone włosy, tak jak po każdej kłótni z Harrym wyprostowałam. To już nasza taka tradycja, jak się pokłócimy ja prostuje loki, a on swoje chowa pod czapką. Wzięłam jeszcze portfel i udałam się na dół na śniadanie. Zamówiłam sobie naleśniki z nutellą i sok jabłkowy i czekając na zamówienie bawiłam się naszyjnikiem. Nagle do stolika dosiadł się mój tato.
J - Cześć tatusiu.
T - Cześć córeczko. Dzisiaj wyjeżdżamy do Holmes Chaple, wież o tym.
J - Nie nic nie mówiłeś.
T - A no bo twoja mama prosiła abyśmy wcześniej przyjechali. Harry ze znajomymi już tam są. Wyjechali wczoraj.
J - A o której bo sukienkę jeszcze muszę kupić.
T - o 17.
J - A no to po śniadaniu wyskoczę na miasto.
T - Dobrze. Ja już lecę, ponieważ przed wyjazdem muszę pozałatwiać parę spraw, ale smacznego życzę.
J - Dziękuje - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam tatę na pożegnanie. Po chwili kelner przyniósł moje śniadanie. Szybko je zjadłam i poleciałam do centrum handlowego. Tam kupiłam sobie nowy telefon taki:
Zadowolona z zakupu nowego telefonu poszłam jeszcze po prezent ślubny i po sukienkę. O 14 wróciłam do hotelu gdzie spakowałam prezent. A do walizki wpakowałam ubrania i sukienkę. Zadowolona o 16.30 złapałam moją torbę, torbę z laptopem i torebkę i zeszłam na dół. Tam już czekał na mnie tato.
T - Widzę, że wyroiłaś się wcześniej.
J - Jakoś tak wyszło - powiedziałam ze śmiechem. Wpakowaliśmy się do czarnego Land Rovera i odjechaliśmy. Po jakiś 2 godzinach jazdy podczas której z tatą wygłupialiśmy się i śpiewaliśmy na głos. Dojechaliśmy do Holmes Chaple. Przejeżdżając obok sklepu zawołałam do taty.
J - Tato wysadź mnie pod sklepem.
T - Się robi.
Tato szybko zaparkował na parkingu.
T - Czekać na ciebie.
J - Nie jedź już. Ja dojdę drogę jeszcze znam - powiedziałam ze śmiechem. Wzięłam torebkę i weszłam do sklepu. Kupiłam sobie około 10 paczek żelek do tego z 15 twixów. Zadowolona z zakupów podeszłam do kasy. Tam siedziała znajoma mi starsza pani.
S - Dzień dobry.
J - Dzień dobry. Oj chyba mnie pani nie pamięta - powiedziałam z uśmiechem.
S - A powinnam.
J -Niech pani przypomni sobie dwa małe szoguny które codziennie przychodziły po słodycze i marchewki.
S - Nie mów. Jewel.
J - We własnej osobie - powiedziałam ze śmiechem.
Kobieta wstała od kasy i mocno mnie przytuliła.
S - Brakowało cię tutaj.
J - Niestety tak wyszło.
S - Nie mam teraz czasu pogadać, ale wiesz gdzie mieszkam. Zawsze możesz przyjść z chęcią się dowiem co tam u ciebie.
J - A ja z chęcią opowiem - powiedziałam. Zapłaciłam kobiecie i grzecznie się pożegnałam. Gdy wychodziłam ze sklepu jakiś oszołom o blond włosach potrącił mnie a za nim biegł roześmiany Louis. Aha czyli tymi kolegami Harrego jest One Direction. Super normalnie zarąbiście. Mówiłam już że ten dzień jest do dupy. Jak nie to mówię teraz a jak tak to powiem to jeszcze raz.
H - Cześć siostra.
J - Harry.
H - No a kto by inny.
J - Co się stało, że do mnie dzwonisz. Przypomniałeś sobie o mnie.
H - No przepraszam, ale zapracowany byłem.
J - Aha.
H - Przyjeżdżasz na ślub Gemmy, który jest w tą sobotę.
J - Chyba tak.
H - Jak to chyba. Twoja starsza siostra się wychodzi za mąż a ty mówisz, że chyba.
J - Tak Harry będę.
H - Co nie zmienia faktu, że zawahałaś się. Nie poznaje cię.
J - Co ty mnie nie poznajesz. To nie ja 2 lata nie rozmawiałam z tobą.
H - Jak to nie przecież dzwoniłem, wysyłałem smsy.
J- Tak jeden telefon na 4 miesiące i może ze 2 smsy w miesiącu to naprawdę dużo.
H - Wiesz co nie chce mi się z tobą gadać. Nara.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć gdyż ten pustak rozłączył się. Rzuciłam moim telefonem o ścianę. Niestety nie przeżył on w tej walce. Nosz kurka zawalisty dzień się rozpoczyna. Kłótnia z moim ukochanym bratem, rozwalony telefon. Ehhh. Zrezygnowana poszłam do łazienki i ubrałam to
Moje naturalnie kręcone włosy, tak jak po każdej kłótni z Harrym wyprostowałam. To już nasza taka tradycja, jak się pokłócimy ja prostuje loki, a on swoje chowa pod czapką. Wzięłam jeszcze portfel i udałam się na dół na śniadanie. Zamówiłam sobie naleśniki z nutellą i sok jabłkowy i czekając na zamówienie bawiłam się naszyjnikiem. Nagle do stolika dosiadł się mój tato.
J - Cześć tatusiu.
T - Cześć córeczko. Dzisiaj wyjeżdżamy do Holmes Chaple, wież o tym.
J - Nie nic nie mówiłeś.
T - A no bo twoja mama prosiła abyśmy wcześniej przyjechali. Harry ze znajomymi już tam są. Wyjechali wczoraj.
J - A o której bo sukienkę jeszcze muszę kupić.
T - o 17.
J - A no to po śniadaniu wyskoczę na miasto.
T - Dobrze. Ja już lecę, ponieważ przed wyjazdem muszę pozałatwiać parę spraw, ale smacznego życzę.
J - Dziękuje - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam tatę na pożegnanie. Po chwili kelner przyniósł moje śniadanie. Szybko je zjadłam i poleciałam do centrum handlowego. Tam kupiłam sobie nowy telefon taki:
Zadowolona z zakupu nowego telefonu poszłam jeszcze po prezent ślubny i po sukienkę. O 14 wróciłam do hotelu gdzie spakowałam prezent. A do walizki wpakowałam ubrania i sukienkę. Zadowolona o 16.30 złapałam moją torbę, torbę z laptopem i torebkę i zeszłam na dół. Tam już czekał na mnie tato.
T - Widzę, że wyroiłaś się wcześniej.
J - Jakoś tak wyszło - powiedziałam ze śmiechem. Wpakowaliśmy się do czarnego Land Rovera i odjechaliśmy. Po jakiś 2 godzinach jazdy podczas której z tatą wygłupialiśmy się i śpiewaliśmy na głos. Dojechaliśmy do Holmes Chaple. Przejeżdżając obok sklepu zawołałam do taty.
J - Tato wysadź mnie pod sklepem.
T - Się robi.
Tato szybko zaparkował na parkingu.
T - Czekać na ciebie.
J - Nie jedź już. Ja dojdę drogę jeszcze znam - powiedziałam ze śmiechem. Wzięłam torebkę i weszłam do sklepu. Kupiłam sobie około 10 paczek żelek do tego z 15 twixów. Zadowolona z zakupów podeszłam do kasy. Tam siedziała znajoma mi starsza pani.
S - Dzień dobry.
J - Dzień dobry. Oj chyba mnie pani nie pamięta - powiedziałam z uśmiechem.
S - A powinnam.
J -Niech pani przypomni sobie dwa małe szoguny które codziennie przychodziły po słodycze i marchewki.
S - Nie mów. Jewel.
J - We własnej osobie - powiedziałam ze śmiechem.
Kobieta wstała od kasy i mocno mnie przytuliła.
S - Brakowało cię tutaj.
J - Niestety tak wyszło.
S - Nie mam teraz czasu pogadać, ale wiesz gdzie mieszkam. Zawsze możesz przyjść z chęcią się dowiem co tam u ciebie.
J - A ja z chęcią opowiem - powiedziałam. Zapłaciłam kobiecie i grzecznie się pożegnałam. Gdy wychodziłam ze sklepu jakiś oszołom o blond włosach potrącił mnie a za nim biegł roześmiany Louis. Aha czyli tymi kolegami Harrego jest One Direction. Super normalnie zarąbiście. Mówiłam już że ten dzień jest do dupy. Jak nie to mówię teraz a jak tak to powiem to jeszcze raz.
Rozdział 1
W końcu w Londynie. Po 2 latach wróciłam do mojego ukochanego kraju. Przez ostatnie 2 lata jeździłam po całej Europie tańcząc na największych warsztatach i występując w teledyskach. Fajnie było, ale ta sielanka skończyła się. A wszystko przez niejaką Eleanor Calder. Małpa jedna. Kiedy byliśmy w Paryżu, spotkałam ją na hallu w hotelu i małpiszon jeden zaczął mi uprzykrzać życie. Zaczęło się od lekkiego popchnięcia, a zakończyło się u mnie na połamanej ręce, a u niej na połamanym nosie i poobijanych żebrach. Nie moja wina. No ale przez tamto zajście wyrzucili mnie z warsztatów i teraz znów wylądowałam w Londynie. Nie powiem cieszę się z tego może spotkam mojego brata. Kto by pomyślał, że tak mój mały Haroldzik stanie się super gwiazdą. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam patrzeć po wystawach w centrum handlowym. Kiedy przechodziłam obok Milk Shake City jakaś dziewczyna wpadła na mnie wylewając zawartość swojego kubeczka na moją białą bluzkę. Lekko zdenerwowana spojrzałam na przestraszoną dziewczynę.
W - Przepraszam zagapiłam się.
J - Wiesz co nic się nie stało i tak nie podobała mi się ta bluzka.
W - Jak chcesz mogę ci jakąś odkupić.
J - Hehehe nie ma mowy. Jak chcesz to możesz ze mną pochodzić ale płacić będę ja, a tak w ogóle to Jewel jestem - powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam rękę.
W - Waliyha jestem.
J- No to co szał na zakupy się zaczął.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i ruszyłyśmy na podbój sklepów. Weszłyśmy najpierw do sklepu dla młodzieży gdzie kupiłam sobie ubrania i od razu je założyłam. Były one takie:
W - Przepraszam zagapiłam się.
J - Wiesz co nic się nie stało i tak nie podobała mi się ta bluzka.
W - Jak chcesz mogę ci jakąś odkupić.
J - Hehehe nie ma mowy. Jak chcesz to możesz ze mną pochodzić ale płacić będę ja, a tak w ogóle to Jewel jestem - powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam rękę.
W - Waliyha jestem.
J- No to co szał na zakupy się zaczął.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i ruszyłyśmy na podbój sklepów. Weszłyśmy najpierw do sklepu dla młodzieży gdzie kupiłam sobie ubrania i od razu je założyłam. Były one takie:
Wal też sobie coś tam kupiła. Po chwili dziewczyna spojrzała na mój nadgarstek gdzie miałam taki sam tatuaż jak Harry. Nawet w tym samym miejscu. Chodzi mi o napis " I can't change".
W - Ooo masz tatuaż jak Harry Styles.
J - Hehe tak jakoś się złożyło.
W - A masz jeszcze jakieś.
J - Tak.
W - Gdzie?
J- Wróbla po prawej stronie pępka a pod nim napis " I beleve I can fly", napis z lewej strony pod stanikiem "Never give up", jaskółkę na karku, liczbę 69 na przedramieniu, gwiazdkę na ręce przy ramieniu, serduszko niedaleko liczby 69, napis Love&Lucky na przedramieniu lewej ręki i na lewej ręce na ramieniu imię mojego brata w języku chińskim.
W - Boziu i się nie bałaś.
J - Nie ponieważ każdy z tatuaży ma jakiś związek z moim życiem. Ma jakieś znaczenie.
Dziewczyna już chciała coś odpowiedzieć, ale zadzwonił jej telefon. Po 5 minutach rozmowy z uśmiechem na ustach wróciła do mnie.
W - Zaraz do nas dołączy moja koleżanka.
J - Nie ma problemu.
W - O już idzie.
W naszą stronę zmierzała wysoka dziewczyna o burzy jasnobrązowych loczków. Gdy podeszła bliżej nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
W - Jewel poznaj to moja koleżanka...
J - Danielle - wrzasnęłam i mocno przytuliłam brunetkę.
D - Boziu Jel ile to już lat.
W - To wy się znacie.
J - Odpowiadając na twoje pytanie Dan to minęło coś około 2 lat, a na twoje Wal tak tańczyłyśmy kiedyś razem.
D - Opowiadałam ci kiedyś o takiej dziewczynie co była zwariowana i włosy miała pomalowane na czerwono i ubierała się w glany i porwane ciuchy. Jak widzę postanowiłaś znormalnieć.
W - Nie gadaj, że to ona.
D - A jak.
Ja się zaśmiałam bardzo dobrze pamiętam tamten czas. Miałam wtedy tak jakby okres buntu i pofarbowałam włosy i zmieniłam stylówę. Na drugi dzień Harry zapoznał mnie ze swoim przyjacielem Louisem. Wtedy także dostałam propozycje warsztatów tanecznych. Na 3 dni po przemianie znów zamieniłam się w swoją normalną wersję. Ale nie wiem czy Louis by mnie poznał. Harry pewnie też nie, gdyż ostatnio jak mnie widzieli. Miałam te czerwone włosy, mocny czarny makijaż i porwane ciuchy. Teraz powróciłam do mojego naturalnego ciemnego brązu, a makijaż zostawiłam komuś innemu nie potrzebny mi.
Pochodziłam jeszcze z dziewczynami 3 godziny. Po czym powróciłam do apartamentu w hotelu. No tak dlaczego w hotelu. Otóż mój tato jest znanym hotelarzem i w swoim dobytku ma około 300 hoteli na całym świecie i zamiast mieszkać w normalnym domu to mieszkamy w hotelu. Poszłam do mojego pokoju i od razu poszłam pod prysznic i przebierając się w piżamę położyłam do łóżka. Ten dzień mogę uznać za udany gdyż nie tylko odnowiłam starą przyjaźń to zyskałam także nową. Mogę spokojnie powiedzieć, że Dan i Wal są moimi przyjaciółkami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)