Obudziły mnie jakieś głosy nad głową.
R - Proszę tylko nie to proszę no, ja chcę wolności a nie klatki nie chcę ich tu - powiedziałam szeptem pod nosem, a po domu rozległ się jakiś śmiech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą mordki Louisa i Harrego. - A was co tu niesie.
H - Jak to co.
Lou - Dzisiaj bawisz się z nami mała - powiedział i poruszył brwiami.
R - Tylko nie mała - mruknęłam niezadowolona.
H - No to co podnoś dupcię i się szykuj, a my zrobimy ci śniadanie.
Lou - O to to nie inaczej - potwierdził Lou i wyszli z loczkiem z mojego pokoju a ja walnęłam się w czoło.
R - Dlaczego ja?
Lou - Motylku coś mówiłaś - powiedział wychylając się zza futryny.
R - Że się nie mogę doczekać - posłałam mu fałszywy uśmiech i poszłam do łazienki. Tam szybko wskoczyłam pod prysznic i bez mysia głowy szybko obmyłam ciało. Czysta i błyszcząca założyłam bieliznę i pomknęłam do garderoby. Tam szybko nałożyłam na siebie to włosy szybko spięłam gumką w jakieś takie cóś co miało przypominać koka, a wyszło jak rozwalony kok przez gołębia. No ale to mały szczegół. Chwyciłam w biegu jeszcze telefon i pobiegłam sprawdzić stan kuchni. Na szczęście zastałam kuchnię w stanie nienaruszonym co było cudem, a jeszcze większym cudem było to, że na stole czekały na mnie naleśniki.
R - Przyznać się z jakiej restauracji - zapytałam ze śmiechem siadając do stołu i biorąc sztućce do rąk.
Lou -Nie wierzysz w nasz talent kulinarny - zapytał udając focha.
R - No tak bo w 15 minut byście zrobili naleśniki posmarowali czekoladą i dodali bitej śmietany głupia nie jestem,
H - Dobra przejrzałaś nas - powiedział ukrywając się za krzesłem.
R - A więc skąd bo muszę przyznać że są wyśmienite.
Lou -Ukradliśmy Zaynowi - powiedział uśmiechnięty.
R - Ale jak to.
H - No zrobił sobie na śniadanie.
Lou - I Harry zaczął do niego dzwonić, a że telefon miał w swoim pokoju to poszedł na górę.
H - A Lou w tym czasie zwinął naleśniki i bach jesteśmy tutaj - powiedział radośnie, a ja walnęłam się w czoło.
R - A wiecie, że on wie że to wy.
Lou - Niby jak czarodziejem nie jest - powiedział i poruszył dziwnie brwiami.
R - Boże człowieku boję się ciebie - powiedziałam patrząc na jego minę.
Lou - Dlaczego?
R - Bo jesteś dziwny.
H - Loueh ona cię obraża - powiedział tonem dziecka z przedszkola który skarży pani na kolegę.
Lou - Spokojnie Harreh, spędzi dzień z nami zrobi się taka sama - powiedział tajemniczo a ja znów miałam ochotę klepnąć się w czoło.
R - Co ja ci takiego zrobiłam - szepnęłam wznosząc oczy do góry, niestety odpowiedzi się nie doczekałam.
H - Widzisz tam coś ciekawego, bo ja nie - powiedział patrząc tak jak ja na sufit..
R - Dobra wychodzimy - powiedziałam szybko i wstałam z krzesełka.
Lou - No to wio kochani - krzyknął i wybiegł radośnie na dwór, Harry pognał za nim.
R - No to mogiła - powiedziałam i wzięłam klucze ze stolika. Wyszłam szybko z domu i zamknęłam je. Chłopcy zaraz byli obok mnie - No to gdzie idziemy Potwory.
Lou - Jak to gdzie to parku.
H - Na plac zabaw - krzyknął głosem 5 latka i szybko złapali mnie za ręce i pociągnęli w stronę wyżej wymienionego miejsca. Plac zabaw brzmi.....brzmi hmmm interesująco wyszczerzyłam się do swoich myśli. Dawno się nie bawiłam. Szybko doszliśmy do dużego placu dla dzieci, które odgrodzone było płotem. Weszliśmy na ten teren i teraz dopiero zaczęło się szaleństwo.
H - Gdzie najpierw - zapytał patrząc dookoła.
R - Na huśtawki kto ostatni ten zgniły banan - krzyknęłam i pognałam w stronę huśtawek pomalowanych na żółto. Dobiegłam pierwsza, zaraz za mną był postrzelony brunet, a za nim loczek.'
H - Ja cię tak nie bawię - powiedział z foszkiem, posłałam mu uśmiech.
R - Harreh nie fochaj mi tu się tylko się baw - krzyknęłam roześmiana, a chłopcy spojrzeli na mnie i przybili sobie piątki.
Lou - Wiedziałem, że jest do nas podobna - powiedział dumny.
Pobawiliśmy się jeszcze trochę na placu zabaw, lecz niestety byliśmy zmuszeni ulotnić się stamtąd ponieważ pogoniła nas jakaś pani z psem który był super straszną parówką. Tia chyba jamnikiem idiotko. Dobra uspokój się. No a teraz siedzimy sobie na fontannie w parku i zastanawiamy się co dalej robić. Nagle wstałam gwałtownie z fontanny i klasnęłam w ręce.
R - Mam pomysł.
Lou - Jaki.
R - Co wy na to, aby..........................
Ja chce nexta!!! I chce naleśników Malika! :p
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział.
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac następnego.