wtorek, 19 listopada 2013

Akt 1 Scena 3

- Summer no rusz się bo nam wakacje uciekają - krzyknęła ze śmiechem Louise, za co oberwała ode mnie z jabłka, które trzymałam w rękach.
- To, że mama nazwała mnie tak a nie inaczej nie oznacza, że musisz sobie robić ze mnie podśmiechujki.
- Jakie chujki? - zapytała Eleanor, podnosząc na nas wzrok znad czasopisma o modzie.
- Podśmiechujki - powiedziałam wywracając oczami - A poza tym jak ty możesz iść w takich butach, z walizką w ręku i do tego jeszcze czytając gazetę, przez lotnisko? - zapytałam patrząc na nią jak na kosmitę.
- Lata praktyki - powiedziała wzruszając ramionami - A tak w ogóle, to chodźcie już do tej taksówki, bo chcę już być w domu.
- Yhym - mruknęła Louise, po czym podeszła do mnie - Masz może drugie jabłko.
- A po ch... - przycięłam się, ponieważ obiecałam sobie ograniczyć przeklinanie - A po chuinkę.
- Chyba choinkę - powiedziała patrząc na mnie z rozbawieniem - A po drugie to jestem głodna.
- Poczekaj - zatrzymałam się na środku ogromnego lotniska i zaczęłam grzebać w torbie, nagle wyprostowałam się i z miną zwycięzcy uniosłam dłoń z jabłkiem do góry. - Trzym.. - nie zdążyłam nawet dopowiedzieć, kiedy poczułam jak ktoś z impetem wpada na moje ciało, powodując tym samym zachwianie mojej równowagi i znaczne przybliżenie się mojej twarzy do podłoża. Mrużąc oczy czekałam na ból wywołany zaryciem jadaczką, jak to mówiła kiedyś moja mama, o podłogę. Niestety nie doczekałam się tego i zdziwiona powoli otworzyłam zaciśnięte powieki. Jeszcze bardziej zdziwiona zauważyłam, że jak zawieszona w czasie wisiałam 20 cm od podłogi. Powoli jakieś silne dłonie podniosły mnie do pionu. Z przymrużonymi ze złości oczami powoli zaczęłam odwracać się w stronę sprawcy całego tego zdarzenia. Widząc tą wiecznie zadowoloną buźkę moja złość wzrosła 3x bardziej.
- Tomlinson - wysyczałam w stronę chłopaka i zamachnęłam się jabłkiem, niestety nie dane mi było w niego rzucić, ponieważ owoc został mi zabrany i wylądował w pyszczku wiecznie głodnej Louise.
- Jackson ciebie też miło widzieć - wyszczerzył się ten pajac i jak gdyby nigdy nic podszedł do Elki.
- Frajer - burknęłam cicho pod nosem i udając wymioty na widok ślimaczących się zakochańców, wyszłam z lotniska, prosto na świeże powietrze.

- Jackson łap - krzyknął nagle Tomlinson za moimi plecami, na co ja szybko się odkręciłam w jego stronę. Co okazało się wielkim błędem, ponieważ oberwałam w twarz własną torbą. - Zapomniałaś z taksówki powiedział jak gdyby nigdy nic opierając się o drzwi czarnego pojazdu.
- Jak ja cię zaraz piiii, ty pii piii, to poczujesz moje kopnięcie w piii i będę w wtedy w piii radosna a ty w piii pii piii poczujesz co to piiii z torby. Dogadaliśmy się ??
- Możesz przetłumaczyć? Po kosmicku nie gadam.
- Piiii się Tomlinson - pipając w głowie na swoje głupie postanowienie poprawy i ograniczenie przekleństw, wraz z torbą i walizką ruszyłam w stronę mojego "rodzinnego" domu. Dlaczego "rodzinnego"? Ponieważ to tam powstało najwięcej wspomnień. Drgając na samą myśl o nich, zacisnęłam mocniej szczękę i starając się wyrzucić je z myśli, powoli otworzyłam ciemne drzwi i jak gdyby nigdy nic, stawiając walizkę na podłodze w hallu ruszyłam do salonu gdzie miałam nadzieję spotkać mamę. Zdziwiona nie widząc jej na ulubionym fotelu, wzruszyłam ramionami i zabierając walizkę z hallu poszłam do swojego pokoju.

Słuchając muzyki, leżałam na brzuchu na podłodze i malowałam z nudów w zeszycie. Na widok kosmity ubranego w bikini, zaśmiałam się i zamknęłam zeszyt. Przekręcając się na plecy zamknęłam oczy i próbowałam nie zasnąć. Niestety na niewiele się to zdało ponieważ już po chwili w mojej głowie pojawiły się wspomnienia.
- Chcesz wyluzować? - zapytał młody chłopak w wieku około 18 lat?
- A co proponujesz? - zapytała wychudzona nastolatka, siedząc w kącie i patrząc na spływające powoli krople deszczu.
- Zacznij ćpać to pomaga - szepnął wyciągając w jej stronę skręta - Zapominasz o tym miejscu, o cierpieniu, o idiotach którzy zesłali nas na to wygnanie.
- A pomaga zapomnieć o wielkiej ranie w sercu, która nie chce się zarosnąć? - zapytała z nadzieją, próbując pozbyć się obrazu brata z pamięci.
- Pomaga - powiedział chłopak uśmiechając się szeroko.
- Na długo?
- Na momencik - powiedział szczerze.
- To nie chcę - odpowiedziała i powróciła do oglądania kropelek deszczu.

- Summer co ty robisz chcesz wylecieć? - młoda dziewczyna z przerażeniem w dużych oczach spojrzała na otwarte drzwi do łazienki i postać jej koleżanki z odwyku.
- Ja...Ja...... Cleo pomóż mi - zrozpaczona dziewczyna rzuciła na podłogę zakrwawioną żyletkę i rzuciła się koleżance w ramiona z płaczem.
- Już ćsiii mała nie płacz - próbowała ją pocieszyć dziewczyna, co jednak nie okazało się takie łatwe.
- To kusi...Strasznie kusi - szepnęła nastolatka, i wycierając łzy, zakryła świeże nacięcia bluzką.
- Co tu się dzieje? - krzyknął potężny mężczyzna w białym kitlu wkraczając z rozmachem do małej łazienki - Znowu? - wrzasnął zły widząc zakrwawioną żyletkę - Do izolatki na 2 dni - krzyknął po czym szarpiąc ciemnowłosą nastolatkę, wywlókł ją z łazienki i zaciągnął do małego pokoju z rozwalonym łóżkiem przyczepionym do ściany i malutkim zakratowanym okienkiem - Dla ciebie nie ma dziś kolacji - powiedział na do widzenia i wskazując jej gliniane naczynie - To twoja toaleta - wysyczał i wyszedł zadowolony z siebie.

Budząc się zlana potem, przestraszna zaczęłam rozglądać się dookoła. Widząc wielkie okno wychodzące na ogród, podeszłam do niego i drżącymi rękami otworzyłam je na szerokość. Wdychając świeże powietrze próbowałam się uspokoić co nie przychodziło mi jednak z łatwością. Nagle drzwi od domu trzasnęły, a po wnętrzu rozległ się krzyk mamy.
- Summer chodź na dół i zobacz z kim przyjechałam....

2 komentarze:

  1. Woow Czeka na następny. Fajnie wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz... Mówiłam, że się uda ;) Bardzo ciekawy rozdział, a nawet trochę smutny. Podoba mi się. Czekam na next...

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy