"Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza."
3,5 roku później.
- Niniejszym ogłaszam, że zgodnie z testamentem pana Josepha Marco Dragon, cały jego dobytek, inaczej mówiąc gospodarstwo wraz ze Stajniąw Polsce w miejscowości o nazwie Celiny, a także Gospodarstwo Agroturystyczne wraz ze Satjnią w Cumbernauld, zostały przepisane w całości jego przyszywanej wnuczce, która nie patrząc na przeciwności losu zajęła się nim podczas choroby, jednocześnie wychowując dwójkę swoich dzieci. Jedynym więc spadkobiercą zgodnie z wolą pana Dragona, jest Pani Rosalie Haylie Cornic.
Pół roku później.
C - Rose odebrać twoje bliźniaki z zajęć - krzyknął Cheistopher wsiadając do swojego czarnego Land Rovera.
- Jakbyś mógł - krzyknęłam wychodząc ze stajni z Jaskierem - Bo ja muszę ujeździć nowego konia - poklepałam ogiera po karku.
C - To za godzinę będziemy z powrotem i proszę uważaj na siebie.
R - Jak zawsze - posłałam mu promienny uśmiech po czym poprowadziłam konia na otwarte pole gdzie wskoczyłam na siodło.
- No to patataj koniku - szepnęłam pod nosem i z szatańskim uśmieszkiem pognałam konia po zielonej trawie w stronę małego jeziorka.
***
- Zgubiliśmy się - szepnął mężczyzna opierając głowę na kierownicy.
- Nie jedziemy dobrze - powiedziała kobieta, która siedziała z nosem w mapie - To ta droga. - poklepała pocieszająco mężczyznę po ramieniu - Zobaczysz zaraz będziemy na miejscu.
Nagle obok nich zatrzymał się czarny Land Rover z którego wyszedł mężczyzna ubrany w sprane jeansy i czarną koszulkę.
C - Zgubiliście się?
- Tak troszeczkę - powiedziała kobieta nie patrząc na towarzysza podróży - Szukamy niejakiego miejsca o nazwie "Fairy Tail".
C - A jedziecie to Lie - powiedział z uśmiechem - To jedziecie dobrze, jeszcze kilometr prostej jazdy i jesteście na miejscu.
- Dziękujemy - powiedział mężczyzna podnosząc głowę i posyłając mu dziękczynny uśmiech.
C - Nie ma za co. Do widzenia - wrócił do swojego auta, po czym odjechał.
- Mówiłam, że dobrze jedziemy - powiedziała zadowolona kobieta klaszcząc w ręce.
- Nigdy więcej nie jadę z tobą Skarbie na żadne konie - pocałował przelotnie Blondynkę w usta, po czym ruszył z piskiem opon.
***
R - Chris już wrócił? - zapytałam Lorine zsiadając z konia po 50 minutowej przejażdżce.
Lor - Nie jeszcze, ale w salonie czeka na ciebie dwójka jakiś ludzi.
R - To już do nich idę - powiedziałam z uśmiechem oddając konia Lorine, a sama otrzepując swoje ubranie.
Podgwizdując pod nosem starą Szkocką melodię, podsłuchaną u pana Josepha ruszyłam w stronę salonu. Tam moim oczom ukazał się jakiś brunet i blondynka, którzy stojąc do mnie tyłem oglądali zdjęcia z wyścigów konnych.
- Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem, który zaniknął kiedy tylko podróżnicy odwrócili w moją stronę swoje twarze - O kurwa - szepnęłam osuwając się na fotel.
Lou - Ciebie też miło widzieć Rose - powiedział zgryźliwie.
S - Rosalie?
R - Co wy tu robicie? Jak? Po co? Dlaczego? - złapałam się za głowę i zaczęłam chodzić w kółko.
S - Przyjechaliśmy pojeździć konno, a ty co tu robisz?
R - Jestem właścicielką tego - wskazałam ręką całe to miejsce.
Lou - Ładnie się dorobiłaś zostawiając nas - powiedział zły zaciskając pięści - Nowy chłopak, a może mąż za sponsorował.
R - Lou to nie tak - szepnęłam ze łzami w oczach.
Lou - A kurwa jak. Zostawiłaś nas, Zayna, swoich rodziców, siostrę, przyjaciółkę. A dlaczego? Bo miałaś taki kaprys.
R - Mówię, że to nie tak - krzyknęłam, a pierwsza łza spłynęła mi po policzku - Chcecie wiedzieć dlaczego wyjechałam. To zapytajcie się Zayna. To jego wina - zalewając się łzami skierowałam się do wyjścia, ale było ono zagrodzone przez kogoś stojącego w progu. Poczułam tylko czyjeś ciepło i ramiona mocno mnie przytulające. Tą osobą był/była..................................
Zapraszam także na blogi: kocham-zabawe.blogspot.com i czas-na-nienawisc.blogspot.com