Stojąc na lotnisku, zdjęłam okulary (przeciwsłoneczne) i zaczęłam rozglądać się dookoła.
- I co widzisz kogoś? - sapiąc obok mnie zapytała Lilie.
- Nie - stając na palcach próbowałam znaleźć w tym tłumie tych dzikusów, którzy są naszym miesięcznym wyzwaniem.
- Tam stoją - ciągnąc mnie za rękaw w dół, moja siostra wskazała coś ręką. Spojrzałam w to miejsce i przygryzam wargę żeby się nie roześmiać.
- Jesteś pewna, że to oni? - zapytałam nadal próbując utrzymać powagę.
- A kto inny, przebrałby się za postacie z Hobbita?
- Hmm też racja - kiwnęłam głową na znak, że się z nią zgadzam - Może my też sobie z nich zażartujemy?
- Masz plan? - zapytała, znając już moją odpowiedź, ponieważ na samą myśl, szczerzyłam się jak debil - Po co ja w ogóle pytam - zaśmiała się cicho i pochylając się w moją stronę zaczęła słuchać planu, który wymyśliłam na szybko.
Idąc prosto przed siebie, już po chwili stanęłam przed Gandalfem, Frodem, Gollumem i jeszcze jakimiś 2 hobbitami, a może to krasnale były, hmmm nie wiem.
- Janoskians? - zapytałam udając zagubienie - Dobrze trafiłam? - rozglądając się dookoła, próbowałam udać małą sierotkę zagubioną na środku lotniska.
- "The cook sisters" - zapytał jeden z hobbito-krasnali.
- Tak - wyjąkałam, bawiąc się nerwowo brzegiem bluzki z nadrukiem wieży Eiffla - Znaczy się tak to ja.
- A nie miało was być dwie? - zapytał Gandalf gładząc się po białej brodzie.
- Jak to dwie? - zapytałam piskliwym głosikiem - Przecież jest tylko jedna siostra Cook - robiąc wielkie oczy, spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie, nam powiedzieli, dwie siostry Cook - zaczął tłumaczyć mi Frodo, i wyciągając zza swojego stroju kartkę papieru zaczął czytać kawałek tekstu "Waszym zadaniem jest spędzenie miesiąca wraz z bliźniaczymi siostrami Cook" - kończąc odchrząknął i podał mi papier do ręki.
- Ale ja nie mam bliźniaczki - pisnęłam spanikowana, przygryzając nerwowo paznokcie - I co teraz zrobię? Odeślecie mnie do domu? Ale ja nie mogę wracać mama oddała mój pokój bezdomnym - wymuszając łzy, pozwoliłam im teraz spływać swobodnie po twarzy.
- Jak to oddała bezdomnym? - zapytał drugi z tych dziwnych stworków, w którym rozpoznałam jednego z bliźniaków, czyli drugi to albo Luke, albo Jai, to dwie postacie do rozpoznania już mam z głowy.
- No bo otwiera schronisko dla bezdomnych w naszym domu - ścierając łzy z policzków, spojrzałam smutno na chłopaków.
- No cóż, miały być dwie, ale jedną też przyjmiemy - powiedział Gollum (wydaje mi się że to ten cały Beau) i obejmując mnie ramieniem przytulił lekko do siebie - I nie płacz już, wszystko się ułoży, spędzisz z nami miesiąc, a potem odzyskasz swój pokój - mówiąc to poklepał mnie lekko po głowie. Zmuszając się żeby na niego nie warknąć za to, przygryzłam dolną wargę.
- A mogę zabrać ze sobą jakąś przybłędę którą znalazłam w samolocie? - zapytałam i robiąc minę zbitego psiaka spojrzałam na chłopaków.
- Teoretycznie miało was być dwie - powiedział cicho Gandalf - Więc możemy ją przenocować.
- Dziękuję - pisnęłam głośno i posyłając im szeroki uśmiech, machnęłam ręką w stronę Lilianny, która przebrana w jakieś stare ponczo i kapelusz z wielkim rondem podeszła do nas.
- Dzień dobry - udając meksykański akcent złapała mnie pod ramię - Nazywam się Bob i cieszę się, że mnie przygarniecie - uśmiechając się szeroko, poprawiła kapelusz tak, że zakrywał jej pół twarzy w tym co najważniejsze oczy.
- Miło mi cię poznać Bob - powiedział Frodo, wyciągając rękę do przodu - Daniel jestem, a reszta to James - wskazał na Gandalfa - Jai i Luke - Ach wiedziałam że te krasnalo-hobbity to bliźniaki - A Gollumem jest Beau.
- Swoją towarzyszkę pewnie znasz - uśmiechnął się Luke.
- Lou? - zapytała klepiąc mnie po ręce - Od urodzenia - śmiejąc się cicho chwyciła za kapelusz i zdjęła go z głowy, co spowodowało, że jej proste włosy opadły na plecy i moja siostra bliźniaczka stała w całej swojej okazałości ( w dziwnym ponczo) przed Janoskians.
- To ja jednak mam bliźniaczkę? - krzyknęłam zdziwiona unosząc dłoń do ust i skacząc do góry ze szczęścia, próbowałam nie wybuchnąć śmiechem.
- Siostry Cook nas wkręciły - krzyknął zły Daniel.
- Wydaje ci się - uśmiechając się szeroko, Lilie zdjęła ponczo z siebie i rzuciła na podłogę- A teraz możemy już stąd iść? - zapytała nerwowo rozglądając się dookoła.
- Co znowu zrobiłaś? - zapytałam ze śmiechem kierując się w stronę odbioru bagażu.
- Ukradłam ponczo i kapelusz jakiemuś facetowi, który właśnie tutaj idzie z jakąś babą - pisnęła chowając się za Jamesem.
- To ona - krzyknął facet pokazując mnie palcem.
- Hmm to musi być jakaś pomyłka - powiedziałam uśmiechając się szeroko - Ponieważ dopiero co wylądowałam - uśmiechając się szeroko, wzięłam swój i siostry bagaż.
- Tak dokładnie 30 minut temu, kiedy zniknęło moje ponczo i kapelusz - krzyknął facet.
- Nie możliwe, kto był taki głupi i ukradł komuś ciuchy - robiąc wielkie oczy, podeszłam do faceta i przytuliłam się do jego boku (zalatywało od niego cebulą i czosnkiem fuuj) - Mogę panu oddać mój płaszcz przeciwdeszczowy, nie będzie już panu zimno - Uśmiechając się jak najmilej umiałam otworzyłam torbę i wyciągnęłam różowy płaszczyk - Proszę.
- Dziękuje - wyjąkał zaskoczony, trzymając w ręku kurtkę - To ja ten no przepraszam za pomyłkę - odszedł szybko razem z tą dziwną panią, co patrzyła się na Gandalfa jakby chciała go przelecieć.
- I problem z głowy- zaśmiałam się, ciągnąc swoją walizkę za sobą - A teraz mówcie gdzie mamy spać.
- U Brooksów - krzyknęli wszyscy na raz, na co z Lilie spojrzałyśmy po sobie i wywróciłyśmy oczami.
- Masakra - skomentowała siostra, biorąc swoją walizkę i idąc obok mnie skierowałyśmy się do wyjścia.